poniedziałek, 24 grudnia 2012

Kolejny fragmencik ^^


Czasami bywa tak, że pomimo wielu starań, nic nam nie wychodzi. Może to być spowodowane naszym pechem, bądź szczęściem- przyjmując, że coś takiego istnieje. Na to, co się dzieje, mamy wpływ tylko my sami, dlatego mimo przeciwności losu, nie powinniśmy się poddawać.
Czym kierowałem się uciekając przed innymi? To proste, chciałem być spokojny i zaznać radości życia. Być wolny niczym gołąb, który załatwia się na głowy ludzi i nie musi martwić się o późniejsze konsekwencje. Móc przespacerować się do sklepu i kupić sobie, to, co jest najlepsze dla mężczyzny. Czyli owsiankę. Chciałem spokojnie myśleć o dzieciach, po znalezieniu sobie faceta. Ekhm... znaczy żony. A jak wyszło? Wszyscy chcą mnie pozabijać. A jak nie, to pewnie zgwałcić... Ja rozumiem, że jestem piękny i zachwycam wielu swoim wyglądem, mową, postawą i co tam jeszcze wymyślą, ale to nie znaczy, że z zazdrości mają mnie prześladować!
Ściskając w dłoniach reklamówkę z mą bielizną, przysłuchiwałem się nierównomiernemu, bo lekko przyspieszonemu biciu Jego serca. Co nie znaczy, że mi się podobało będąc w Jego objęciach. Myśląc o Nim. I czując na sobie Jego oddech...
Choć właściwie to nie myślałem za bardzo o tym. Bardziej zastanawiało mnie, to, czy będę jeszcze w stanie wrócić do domu... Czy spotkam jeszcze mą rodzicielkę? Prześpię się z mym króliczkiem? Powącham kwiatki w ogródku? Spokojnie przejdę się po domu w samym szlafroku, lub bez niego? Czy pooglądam prognozę pogody? Zjem jeszcze kiedyś zapiekankę serową? Czy ja w ogóle lubię ser? Czym jest ser, a kim jestem ja? O, Romeo, gdzie jesteś? To Julia, przemówiła z balkonu. Kim jest Monteki? Czymże jest imię? Kto zabił Tybalta?kto założył czerwone kozaczki? Czemu ta kaczka się na mnie patrzy? Na rozkaz króla Juliana, wszyscy się gibiemy!
Czy.. To nie jest ważne? Mój sens życia został zatracony. Zażarcie walcząc o coś, co miałem, ale myślałem, że nie posiadałem w gruncie rzeczy gubiąc, to, co wartościowe, stałem się wrakiem człowieka leżącym w ramionach wroga...
Gdzie... Moje... Szczęście?! Ja się pytam poważnie!
Otwarłem powieki wgapiając w Jego twarz me piękne oczęta. Wyglądał na dość zszokowanego tym, że padłem mu w ręcę, więc nienamyślając się długo, skorzystałem z okazji i nałożyłem mu szybko na głowę reklamówkę z bielizną, samemu wyrywając się i upadając szlachetnym miejscem na brudną glebę. Nim zdążył powiedzieć słowo, podniosłem się by zaraz potem spróbować przeskoczyć przez płot, przy uprzednim wyliczeniu jego wysokości, swej prędkości i nie wiem co jeszcze, ale niczym genialny fizyk- Newton! Lecz... co nigdy nie przestanie mnie dziwić, znów się pomyliłem! Czego skutkiem było zahaczenie o koniec owego spiczastego płotu i rozdanie sobie koszulki na brzuchu. Może ten Newton jednak nie był taki mądry? Aczkolwiek fakt, faktem, że jednak przedostałem się na drugą stronę i po raz kolejny wylądowałem na brudnej glebie, chociaż tym razem upadłem na plecy. Napotkałem ciekawskie spojrzenia paru dziecięć, oraz jedno, krzywe jakiejś staruszki, która właśnie szykowała się do wstania. Nie przewidując, że coś zrobi, pospiesznie sprawdzałem czy mam wszystkie kończyny na miejscu, po czym zacząłem się podnosić.
- Złodziej! Przestępca! Hipopotam! Komornik! Małpa!- poczęła wykrzykiwać wszystkie najgorsze okazy z tego świata, wystraszona kobieta, okładając mnie przy tym swą żelazną laską, mając siły, co niemiara. Starając się unikać jej ciosów, podniosłem się jak najszybciej i prędko zwiałem, gdyż    miałem przeczucie, że prawdopodobnie zaraz zjawi się tu On. Ten, który świata poza mną nie widzi i cały czas mnie poszukuje. Trzeba przyznać, że mnie tym wzruszył, aż płakać się zachciało...Kierując się moją drogą intuicją, wybiegłem szybko z posiadłości owej staruszki, prosto na ulicę. Nie oglądając się za siebie, pędziłem ile sił w nogach. Po chwili usłyszałem jakieś krzyki, ale bojąc się, że to może być On, przyspieszyłem jeszcze bardziej, w końcu dobiegając do jakiegoś autobusu. Nie przejmowałem się tym, że nie miałem biletu, ani też tym, że ludzie się dziwnie patrzyli na moją rozdartą koszulkę. Ważne, że jestem na drodze do wolności!


Witajcie ludziska! :D Szczerze, to nie spodziewałem się takiego odzewu od Was ;_; *wzruszona* sprawiliście mi niemałą niespodziankę ^^ dlatego postarałam się napisać choć malutki fragmencik dalszego ciągu. Przyznam szczerze, ( co już kiedyś wspominałam) że te opowiadanie chyli się ku końcowi, dlatego też niebawem je zakończę, huh... Aczkolwiek jeśli do końca tego roku uda mi się to zrobić, to od przyszłego wystartuję już z nowym opowiadaniem!
Kolejna sprawa, z braku komputera piszę na komórce, na komórce nie umiem się tym wszystkim posługiwać, więc wybaczcie brak akapitów, czy czegoś...
Dodatkowo jestem nieprzytomna lekko, nie mogę słuchać muzyki podczas pisania, więc to wszystko może być napisane innym "językiem" niż zazwyczaj. Jak ktoś, to zrozumiał, to się cieszę.
I jeszcze... Prawdopodobnie mogę coś teraz dość często dodawać z racji, że do północy moja rodzinka dobie gada przy świetle, ja próbuję spać w salonie i korzystając z owego czasu, piszę. Więc jakieś fragmenciki wieczorem około północy, będą się może pojawiać ^^ chyba, że zasnę... :D Wesołych świąt! :D


sobota, 22 grudnia 2012

Hmm..

Cóż... Wiem, że zawiodłam. I to bardzo.
Wiem też, że możecie o mnie już dawno zapomnieć.
Ale jednak mam nadzieję, że ktoś tam jeszcze o mnie pamięta (marzenie ;_;).
Mogę mieć sporo wymówek, jedną z nich jest to, że po prostu jestem leniwa, bądź brak weny, zerwanie z wcześniejszymi problemami... czy cokolwiek.
Aczkolwiek... jeśli jest tu ktoś jeszcze, kto chciałby, by ta historia w jakimś stopniu potoczyła się dalej, to prosiłabym o jakiś komentarz pod tym postem.
Mimo wszystko, jedną z moich obaw jest to, iż w jakimś stopniu mój styl (interpunkcja zbiedniała :c) mógł się zmienić, czy też, że nie będę w stanie wczuć się w bohatera/bohaterów, przez co po prostu nie mogłam się zabrać za pisanie.
Jeśli ktoś posiada, to może do mnie napisać na GG: 45690803 ,  które jest nowe, bo wcześniejsze usunęłam (przyczyna już naprawdę nie jest potrzebna..).
Jak okaże się, że są tu jeszcze jacyś czytelnicy, to wznowię wtedy działalność.
Do (być może) napisania, i wesołych świąt!