środa, 30 maja 2012

18. Katastroficzne żywota dwojga Kaulitzów

Huhuhu xD Odcinek wyjątkowo dedykuję Laurel bo uwielbiam czytać Twoje długie komentarze xD
I tak... Jutro, ani pojutrze (piątek) na pewno nic się nie pojawi, bowiem od razu po szkole chodzę spać i  nie mam ochoty nawet siedzieć przy komuterze xd
Pozdrawiam :D
___________________________

- Na pewno, nie ty - patrzyłem na niego wrogo.
- Jesteś pewien? - Lucas miał na twarzy ten szyderczy uśmieszek. - Jakby nie było, jesteś teraz na przegranej pozycji...
- Ostatnim razem, też tak było. Nie pamiętasz już, jak to się skończyło? - zaśmiałem się szyderczo.
- Ty... - zmrużył oczy patrząc na mnie wściekłym spojrzeniem.
- Przyjmij wreszcie do wiadomości, że nie jesteś ode mnie lepszy - ciągnąłem dalej, mimo niekomfortowej sytuacji, bo nadal trzymał mnie za krocze. - Choćby nie wiem jak bardzo tego chciał, ze mną nie wygrasz...
- Ty... - pchnął mnie na ścianę, mocniej ściskając mojego członka, przez materiał spodni, co sprawiło, że cicho jęknąłem. - ... jebany skurwysynu, nie waż się ze mną zadzierać! - warknął puszczając koszulkę, za którą mnie trzymał, jednakże chwytając zamiast tego moją szyję. Sapnąłem cicho i próbowałem go odepchnąć, jednak im więcej ruchów wykonywałem ku uwolnieniu się od niego... jego dłonie zaciskały się coraz mocniej, uniemożliwiając mi niemal oddychanie i sprawiając jednocześniej niemiłosierny ból w dolnej części ciała. - Sam widzisz, że teraz nie wygrasz. -  spojrzałem w jego oczy z nienawiścią i zacisnąłem zęby. Jeszcze, jak cię mogę, próbowałem nabierać powietrza przez nos, jednak marnie mi szło.
- Jeśli... nie... przes... stanie...sz... t-to... zem... mdeleję - udało mi się wydukać, co jednak było trudne, bo coraz bardziej zaczynało brakować mi powietrza. Lucas, o dziwo, mnie posłuchał, ale nie jakoś całkowicie. Jedynie poluźnił trochę uścisk na szyi, przez co zaczerpnąłem gwałtownie powietrza. Nie darował mi najwyraźniej tamtego dnia, bo jego ręką powoli zaczynała się wsuwać w moje bokserki. Poczułem do niego okropne obrzydzenie i zaczęły mnie przechodzić ciarki na myśl, co będzie chciał mi zrobić. Bynajmniej nie z ekscytacji. Wytrwale jednak patrzyłem mu prosto w oczy. Cokolwiek mi zrobi, nadal będę miał swoją dumę.
Nagle poczułem jak mnie tam dotyka. Ku mojemu zaskoczeniu, zaczął go najpierw powoli, delikatnie gładzić palcami, a dopiero potem chwycił go całego i zaczął przesuwać po nim dłonią. Ze spokojnego tempa, przechodził w coraz szybsze, jednak...
... ku mojemu zadowoleniu, ten jeden raz...
... w ogóle nie chciał mi stanąć.
Sam byłem tym niemało zdziwiony, bo co jak co, ale problemów z erekcją to ja nie mam. Jednocześnie chciało mi się śmiać, na widok jego zdetermionowanej, ale równocześnie zaskoczonej miny.
Stałem sobie przed nim z uśmiechem na ustach, pomimo że trzymał mnie za szyję i próbował doprowadzić mnie do orgazmu. Chyba go to wkurzyło, bo zmarszczył brwi i spojrzał wymownie na swoją dłoń, którą wciąż poruszał na moim członku. Po chwili spojrzał mi prosto w oczy i zaprzestał tego. Uniosłem lewą brew w geście zdziwienia, bo nie sądzę, żeby tak szybko odpuścił.
- Wiesz... - przybliżył swoją twarz do mojego ucha i zaczął cicho szeptać, choć nie wiem po co. - ... chciałem być dla ciebię odrobinę delikatniejszy i sprawić, że też będziesz czerpał z seksu przyjemność, no... Ale skoro ci nie staje, to już nie mój kłopot - dokończył, przygryzając płatek mego ucha. Zadrżałem, jednak opanowałem się, byleby nie zauważył mojego strachu.  Bo trzeba przyznać, że odrobinę, jeśli nie okropnie, się go bałem.
Puścił mnie na chwilę, dosłownie chwilę, bo chciał z siebie ściągnąć spodnie, a wtedy moja noga, sama z siebie, wystrzeliła w górę i z całej siły kopnęła go w genitalia. Przysięgam, że nad nią nie panowałem w tej chwili!
Lucas, chwytając się za krocze, opadł przede mną na kolana mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa.
Zatkałem dłonią usta, bo byłem w zbyt wielkim szoku, żeby coś powiedzieć, a głupio by tak stać z szeroko otworzonymi. Jeszcze by sobie coś pomyślał.
Stwierdziłem, że będę bezpieczniejszy, jeśli teraz się wycofam. Może mnie nie zabije? Jak pomyślałem, tak zacząłem powoli od niego odchodzić w bok. Bo plecami, wciąż byłem przyciśniey do ściany.
Ale ten debil, w najmniej odpowiednich momentach myśli! Co, oczywiście, nie wychodzi mi na dobre. W tym przypadku, zdołał mnie złapać za nogę, w chwili kiedy szykowałem się już do biegu. Z racji, że już praktycznie miałem skoczyć, to jedną nogę miałem w górze... no, krótko mówiąc, to przywaliłem dupskiem o podłogę, kiedy jeszcze pociągnął mnie w swoją stronę. Nie moja wina, że straciłem równowagę! W takiej sytuacji, to nikt by się chyba nie utrzymał, a co dopiero ja!
I, żeby nie było, ja w siebie wierzę.
Ale, jeśli chodzi o równowagę, to różnie bywa.
Nawet się nie zorientowałem, a on już praktycznie na mnie leżał, przyciskając moje nadgarstki za głową, do podłogi, a i nogi unieruchamiając tak, że praktycznie zdany byłem na jego łaskę.
O wielki panie, miej dla mnie litość, niegodnego ciebie grzesznika.
...
- Ty... -syknął. Przysięgam, że mam już powyżej dziurek w nosie, tego jego ciągłego "Ty...". Jakby na serio nie znał innych słów, nie wliczając w to przekleństw. - Pożałujesz tego - skrzywiłem się, kiedy jego oddech trafił w moje nozdrza, a trzeba przyznać, że mam je wyjątkowo wyczulone, więc tym bardziej wyczuwam smród.
Jego smród.
- Śmierdzisz - wysapałem, bo ciężar jego ciała, skutecznie mnie przygniatał i dusił dodatkowo.
- Ty skurwielu -warknął, mrużąc oczy i patrząc na mnie wrogo. - Mógłbyś się choć raz poddać, a nie walczyć, wiedząc, że i tak nie masz szans.
- Mam swoją dumę - odparłem. - W przeciwieństwie do ciebie - dodałem z podłym uśmiechem. On w odpowiedzi wciągnął powietrze z sykiem.
Świetnie. Nie dość, że cały czas powtarza: "Ty..." w stosunku do mnie, to teraz jeszcze będzie syczeć jak jakiś wąż.
Suuuper.
Czy ja, aby nie daję się zbyt często zaskakiwać?
Ten debil skorzystał z okazji, że miałem rozchylone usta i normalnie do nich przywarł jak jakiś glonojad!
Oczywiście, kiedy zoroientowałem się, że to zrobił, to momentalnie je zacisnąłem, byleby nie zdążył mi wepchnąć swojego ochydnego języka do środka. Przyznam, że naprawdę miałem ochotę strzelić go w mordę. W mordę, albo ryj. Bo twarzy, to on nie ma.
Pff.
Jeszcze czego.
On nawet nie zasługuje na miano człowieka! Dlatego właśnie, jest debilem. Przyjmując, że debil to nie człowiek, a ja tak to właśnie rozumiem. Debil to nie człowiek. Debil, to debil. Ale na pewno nie człowiek.
Po chwili, nie widząc u mnie w zasadzie żadnych reakcji, zaczął się o mnie ocierać.
Jak jakiś kot...
A, co to?! To ja dywan jestem, czy jak?!
Chyba próbował mnie podniecić. Tak... Prawdopodobnie tak, ale coś mu się nie udaje. Bo ja pozostaję niewzruszony. Zaczął mamrotać jakieś przekleństwa pod nosem, ale dosłyszałem dokładnie co, bo i tak mało mnie to interesowało. Albo w ogóle.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi. Znaczy, na pewno, a on pewnie też, bo podniósł głowę do góry, spuszczając na chwilę ze mnie wzrok. Wykorzystałem ten moment i zepchnąłem go z siebie. Przyznam, że trudno to było zrobić, bo wbrew temu jak wygląda, do najlżejszych nie należy. A to źle.
- Ty... - sapnął cicho i wyglądał jakby znów miał się na mnie rzucić, więc nie namyślając się długo, walnąłem go z pięści w nochala.
Bo on nie ma nosa. Tylko właśnie nochala.
I, o dziwo, usłyszałem dziwny zgrzyt. Jakby kość mu się przestawiła.
Lucas jednak nie pozostał mi dłużny i po chwili jego pięść zderzyła się z moją twarzą. Moją piękną twarzą... W celu honoru i ochrony swojej dumy, a także godności, oddałem mu z nawiązką, bowiem do uderzeń ręki dołączyłem kopniaki.
Krótko mówiąc, zaczęliśmy się bić. Nawet nie zdając sobie sprawy, z obecności osób trzecich.
I choć wcześniej byłem jeszcze w miarę spokojny, tak teraz czułem jedynie wściekłość. Chciałem się na nim wyżyć. Za wszystko. Cierpienia, potworne uczucia samotności, nawet za przeszłość, w której go jeszcze nie było.
Po prostu nadszedł ten moment, kiedy wszystkie uczucia dotąd kumulujące się wewnątrz mnie znalazły ujście.
I on chyba miał tak samo.
Używałem całej swojej siły, nie zważając na to, że nawet mógłbym go zabić. Musiałem się wyżyć.
Już nic się nie liczyło. Nie zwracałem uwagi na ból. Na to, czy oberwałem, coś skręciłem, złamałem... Świat przestał się dla mnie liczyć. Jedynie ja i on. Połączeni w morderczej bójce.
Dosłownie czułem się, jakbym wszystko z boku obserwował. Jakby... moja dusza w tym momencie odłączyła się od ciała, a zamiast jej trafiło do niego jakieś inne "stworzenie", które mnie po prostu opętało.
Nie czułem się jeszcze zaspokojony, gdy nas rozdzielono. Trafiłem w czyjeś ramiona, nie przestając się jednak szarpać. Lucas tak samo. Nie widziałem, kto nas trzyma i próbuje uspokoić. Byłem zamroczony i chciałem tylko jednego.
Dać upust wszystkim możliwym emocjom.
...
Jakby z oddali dochodziły mnie krzyki. Ktoś krzyczał moje imię. Moje drugie, fałszywe imię jednak nie byłem pewien kto. Z każdą chwilą czułem się coraz słabszy. Jednak, duchowo. Fizycznie , wciąż byłem silny. Słyszałem także, jak ktoś zwracał się do Lucasa, także nieprawdziwym imieniem.
Nie wiedziałem ile czasu minęło, nim tej dwójce - Eliasowi i Tomowi - udało się nas uspokoić. Czułem na sobie zdziwione spojrzenia całej tej trójki, jak i to jedno, którego odgadnąć nie mogłem. Okazało się, że wylądowałem w ramionach tego drugiego, a już na myśl o tym, nie wiedzieć czemu, przechodziły mnie lekkie dreszcze.
Zdążyłem jeszcze wyłapać przerażone spojrzenie Lucasa kierujące się w stronę osobnika za mną, aby zaraz potem zarejestrować jego wyrwanie się spod uścisku Eliasa i ucieczkę.
Sam zrobiłem podobnie, jednak skierowałem się do pokoju ignorując ich. W drzwiach minąłem jeszcze zszokowaną Ann, jednak nie dane mi było o niej myśleć.
Czułem się pusty.

13 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, Billy! Dał popalić temu psycholowi, popieram. :D Najlepsze było to, że nie pozwolił Lucasowi się podniecić. Wielbię Billa. XD Luc najlepiej niech zginie, przepadnie, mara nieczysta jedna. >.<
    No cóż, czekam na nową notkę. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że ich rozdzielili, eh ten Lucas jest potworny! Jak on tak moze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję! :D Czuję się zaszczycona! Ha! Wiedziałam, że Lucas zacznie go molestować, ale dobrze, iż Billy się nie dał. Kto by pomyślał, że z takiego dobrodusznego towarzysza ucieczki wyjdzie takie coś? Luc powinien wbić sobie do głowy, iż Bill go nie chce, a po alkoholu robi się różne rzeczy. W ogóle mam wrażenie, że Lucas ukrywał jakąś chorobę psychiczną; w poprzednich rozdziałam wydawał się nawet inteligentny. Szkoda, iż Elias i Tom (wiedziałam, że nie wytrzyma z tym pustakiem więcej, niż dziesięć minut) odciągnęli od siebie chłopaków. Liczyłam na to, iż Bill pokaże kto jest górą. Mam nadzieję, iż Tom zabierze z tego domu Billa, zostawi
    Ann i powoli chłopcy zaczną się do siebie zbliżać i coś z tego wyjdzie. :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! PS Kocham zwrot "Ty...", wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki, ale nie zdążyłam skomentować dwóch poprzednich, a to wszystko przez projekt. Wciągnęło mnie bardzo i szkoda , że na razie nie dodasz nowych. Jestem ciekawa co będzie dalej. Jeśli Tom się z nią ożeni to Cię kochana powieszę powieszę ;D Ja nie żartuję. Mam nadzieję,że dodasz szybko nexta!!! Pozdrawiam i całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow... To, jak sie bili bylo fantastyczne i czytalam z zapartym tchem. W ogole wspominalam Ci, ze kocham Twoj styl pisania? ; )
    PS: Serdecznie zapraszam na nowy odc: http://tokiohotel-losangeles.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra.. Jutro przeczytam twojego bloga, a tym czasem zapraszam na:
    http://love-kaulitz-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Na z-otchlani-umyslu.blogspot.com pojawił się one-shot. Zapraszam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak to się stało, że tego nie skomentowałam wcześniej?! ;o
    W każdym razie teraz nie mam na to ochoty, więc wybacz :(
    Ale wiedz, ze bardzo mi się podobało i cholernie nie mogę się doczekać kolejnego odcinka.
    Tymczasem u mnie już jest nowa, dziewiąta część opowiadania - http://zusammen-wird-alles-anders-sein.blog.onet.pl/ . Przy okazji, przepraszam, że "wykorzystałam" twój pomysł:D Albo raczej wpadłam na taki sam :P.
    PS Mam nadzieję, że następnymi opowiadaniami na drugim blogu nie wkurzę cię już tak bardzo. Jeszcze przeze mnie zostaniesz bez jedzenia, skoro ciskasz kanapkami w ścianę. No, ale trudno. Pozdrawiam i życzę ci dużo weny ^^
    ParanoiaDoll

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nowy odcinek: http://tokiohotel-losangeles.blog.onet.pl/23-Mozesz-wracac-do-domu,2,ID473553904,n

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię twojego bloga. Nie jestem dobra w pisaniu pozytywnych komentarzy, więc napiszę tyle, że czekam na kolejny odcinek. :3
    Candy

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nowy odcinek: tokiohotel-losangeles.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Chętni zabiła bym tego całego Lucasa... Jak on tak może znęcać się nad innymi... Ciekawe czy Tom ich rozpoznał... Pożyjemy, zobaczymy:)
    Cała historia jest świetna :)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na z-otchlani-umyslu.blogspot.com pojawił się nowy rozdział. Zapraszam serdecznie!
    Ostatnio jest tu strasznie pusto, a ja tęsknię za tym opowiadaniem. Przewidujesz kiedy pojawi się nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń