sobota, 14 kwietnia 2012

10. Zapiski młodego, mądrego Billa Kaulitza...

Patrzył jej z jawną wrogością w oczy. Teraz, kiedy był z nią sam na sam, miał okazję i ochotę się zemścić. Jednak póki co, poruszał się w kółko po pomieszczeniu nie spuszczając z niej wzroku, tym samym ją denerwując. Kobieta stała nieruchomo w miejscu, jednak widać było, że lekko drżała, choć w pokoju było dosyć ciepło. Była cała blada, a oczy świeciły jej się niebezpiecznie patrząc z niedowierzaniem na Toma. Pomiędzy palcami dłoni trzymała skrawek swojej bluzki, który lekko miętosiła. Poruszała ustami, jednak nic nie mówiła. Była w zbyt wielkim szoku.
- I co? Nic nie powiesz?- zapytał nieco ironicznie Tom.- Nadal chcesz mnie stąd wygonić?
- J-jak? D-dlaczego? J-ja...- nie potrafiła się wysłowić. Tyle pytań na raz pchało jej się na usta, a jeszcze ten nagły napływ strachu jej tego nie ułatwiał. Puściła bluzkę i wyciągnęła dłonie w jego stronę, podchodząc do niego, żeby go przytulić, kiedy ten cofnął się o krok. Nie mógł pozwolić na jakiekolwiek pokazanie uczuć, a szczególnie na przytulanie, które jego zdaniem nie miało sensu, tak robią tylko słabeusze.
- Czego ty chcesz kobieto?- zmarszczył gniewnie brwi.
- Tom, skarbie. J-ja przepraszam, proszę, wybacz mi- powiedziała błagalnie, a oczy jej się niebezpiecznie zaczęły szklić.- J-ja miałam naprawdę trudną sytuację finansową, a jeszcze gdy wasz ojciec umarł, t-to nie mogłam utrzymać was dwóch- po jej policzkach zaczęły spływać pierwsze łzy.
- Przestań- przerwał jej monolog.- Tylko winni się tłumaczą.
- Ale zrozum!- wykrzyknęła zrozpaczona padając przed nim na kolana.- To była naprawdę trudna decyzja- wyszeptała. On zaś zaplótł ręce na klatce piersiowej i bez żadnego wyrazu twarzy patrzył, jak jego matka błaga go o wybaczenie. Nie podobało mu się to.
- Wstań. Zachowaj choć resztki dumy, jeśli takową posiadasz- beznamiętnie wpatrywał jej się prosto w oczy. Nie poruszył się ani o milimetr, kiedy rzuciła mu się na szyję przylegając do niego całym ciałem- Nie myśl, że ci wybaczyłem. Nigdy tego nie zrobię. Oddałaś mnie do najgorszego ośrodka dla bezdomnych dzieciaków, jaki prawdopodobnie jest na tym świecie...
- Ale referencje...
- Referencje!- wybuchnął gniewnie, a ona cofnęła się do tyłu zaskoczona.- Mam daleko gdzieś ich referencje! Jeśli naprawdę byś mnie kochała, to bez względu na te swoje finanse, zostawiłabyś mnie przy sobie!- zacisnął dłonie w pięści i dysząc ze złości zaczął się do niej zbliżać.- I patrz kim się przez ciebie stałem!
- A-ale...-- uniosła dłonie, by zaraz umieścić je na jego ramionach. On jednak ze złości je strząsnął.
- Czy ty tego nie widzisz?- opadł bezsilnie na kanapę, łokciami opierając się o kolana, a twarz chowając w dłoniach.- Nie widzisz, kim przez ciebie się stałem?
- Tom, skarbie- ukucnęła przed nim, odsłaniając jego twarz i patrząc mu głęboko w oczy.- Naprawdę tego żałuję i gdybym tylko mogła cofnąć czas, zostawiłabym was obu przy sobie.
- Każdy tak mówi- wymamrotał odwracając od niej twarz.
- Mówię szczerze- pogładziła go dłonią, po lekko zarośniętym policzku.- Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję.
- Mamo- złapał jej drobną dłoń swoją i zdjął ją z policzka. Wypowiadając to jedno słowo, poczuł przyjemne ciepło w środku.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo go przypominasz- zaskoczony podniósł głowę i utkwił swoje spojrzenie w jej oczach, tak bardzo przypominających jego własne.
- Kogo?
- Twojego ojca, Tom. Jesteś jego idealnym odzwierciedleniem. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Naprawdę- szeptała, chcąc zachować tę niezwykłą chwilę pomiędzy nią, a jej synem.
- Mylisz się- zaprzeczył.- Ja...
- Jesteś tak samo władczy jak on. Nie dopuszczasz, do siebie niedorzecznych myśli. Wszelkie działania podejmujesz dopiero po ustaleniu jakiegoś ich planu. Nie robisz nic, co w jakiś sposób mogłoby ci zaszkodzić. Jesteś ostrożny... Nie boisz się, a nawet jeśli, to nie dajesz tego nikomu odczuć. Ale najbardziej liczy się to, że jeśli naprawdę pokochasz, to będzie to miłość na wieki. Ta osoba powinna czuć się naprawdę szczęśliwa. Tak jak ja z twoim ojcem, Tom.
- Mylisz się- ponownie zaprzeczył.- Ja nie potrafię pokochać.
- Tom...
- Nie- przerwał jej.- Jedyne co potrafię, to niszczyć.
- Tom...
- Ja nie mam serca. Ono zostało wydarte w dniu kiedy mnie porzuciłaś- mówił dalej, nieprzerwanie.- Na jego miejscu jest tylko jedna, wielka, czarna szrama, której nie sposób się pozbyć.
- Tom!- krzyknęła kobieta, przerywając mu.- Tobie po prostu brak miłości, której ja ci nie zapewniłam. Wiem o tym i żałuję. Naprawdę, bardzo żałuję. Ale za nic nie wmawiaj sobie, że nie masz serca. Każdy, nawet najbardziej bezwzględny człowiek na świecie je ma. Uwierz mi, kiedy spotkasz tę osobę, kiedy ją pokochasz... Odczujesz w sobie niesamowite uczucie i wtedy przekonasz się, że naprawdę masz serce, które bije tylko dla niej.
- Nieprawda.
- Kocham cię, Tom. Nigdy nie myśl inaczej. Cokolwiek by się działo, wiedz, że cię kocham- pokręcił przecząco głową, zamyślając się na chwilę.
- A Billa?- otworzyła usta zaskoczona, jednak po chwili się opanowała i odpowiedziała.
- Obu was kocham. Jednakowo.
- W takim razie, dlaczego posmutniałaś?- uważnie przypatrywał się jej twarzy, by dostrzec każde, nawet najmniejsze jej drgnięcie.
- Bill... Jest w wojsku. Ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego każą mu tam przebywać. On nie jest silny. Ani psychicznie, ani fizycznie. Kto wie co teraz robi? Wydaje mi się, że cierpi. A ja nie mogę mu pomóc- jej głos załamał się. Oczy ponownie wypełniły się łzami, które po chwili zaczęły spływać jej po policzkach.- Jestem wyrodną matką- załkała. Tom nic nie odpowiedział. Wstał i tym samym podniósł ją z klęczek. Wtuliła mu się ufnie w ramiona, a łzy jej moczyły jego koszulkę.
- Wiem gdzie jest- powiedział po dłuższej chwili.
- Jak to?- odsunęła się od niego zaskoczona.
- Jestem generałem. Trafił pod moją opiekę...
- Czemu nic nie mówiłeś?- przerwała mu.
- Musiałem się upewnić, że na pewno jesteś naszą rodzicielką.
- Ale możesz sprawić, że Bill stamtąd wróci?- zapytała z nadzieją. W tej chwili Tom poczuł się zazdrosny, mimo tego, że wcześniej wielce zapewniała go o miłości, to jednak czuł, że Billa kocha bardziej.
- Mogę, ale nie zrobię tego- odepchnął ją lekko od siebie.- Teraz sama poczujesz, jak to jest kiedy nie ma przy tobie bliskiej ci osoby. Poczujesz, co to za ból.
- Tom!
- Zapomniałaś dodać, że jestem żądny zemsty- powiedział odwracając się na pięcie. Nie czekał na jej odpowiedź, nie obchodziła go. Miał nadzieję, że dowie się tu, gdzie podziewa się ten uciekinier, jednak okazało się być inaczej. Pośpiesznym krokiem wrócił do samochodu, ignorując nawoływanie jego matki. Wsiadł szybko od strony pasażera i nie zapinając pasów, kazał Gustavowi natychmiast ruszać. Rodzicielka wybiegła przed dom i upadła na kolana, jednak nie przejął się tym. Bill, jesteś ciotą
- pomyślał, obserwując jak szybko opuszczają podjazd, by zaraz potem wyjechać na ulicę.

***
Sama droga do ich nowego wspólnego domu, dłużyła mu się niesamowicie. Bill, który siedział obok niego na miejscu pasażera dziwnie się zachowywał. Przez pierwszą część podróży samochodem siedział cicho. Wydawać by się mogło, że nawet zasnął, ale nagle podniósł kolana i przyciągnął do siebie, obejmując je rękoma i zaczął się kiwać w przód i w tył, nie zwracając uwagi na pas, który nieco hamował jego ruchy i mruczał coś niezrozumiałego pod nosem. Potem opuścił luźno nogi i przez góra minutę siedział nieruchomo, patrząc szeroko otwartymi oczyma przed siebie. I nagle zaczął płakać. Machał rękoma, przez co Lukas nie jeden, i nie dwa razy został uderzony przypadkowo w twarz. Na jego szczęście Bill po jakiejś chwili się uspokoił i siedział spokojnie, aż do końca podróży. Przed wyjściem z samochodu zaczął się jednak głośno i niepohamowanie śmiać, przez co Lukas musiał obejść samochód, żeby podejść od jego strony i odpiąć Billowi pas, a potem wziąć go na ręce, bo podejrzewał, że ten nie będzie miał nawet siły ustać na nogach. Alkohol zbyt mocno zamroczył mu w głowie.

Lekkim kopnięciem zamknął drzwi od samochodu i przycisnął maleńki guziczek, powodujący automatyczne zablokowanie drzwi samochodu. Skierował się drzwi domu. Na jego szczęście Bill powoli się uspokajał i przestawał wierzgać nogami z przypływu nagłej radości.


Uprzedzając się poprzednio, że będzie potrafił się utrzymać na nogach, jeśli chwyci się go, opuścił Billa na ziemię i otworzył drzwi. Z trudem wszedł do środka i podtrzymując jedną ręką by tamten nie upadł, drugą zamknął drzwi. Rzucił kluczyki na komodę stojącą nieopodal i nieporadnie próbował zdjąć z siebie kurtkę. Udało mu się to, kiedy uścisk dłoni chłopaka podtrzymującego się go, nieco zelżał.
Lukas otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, gdy Bill naparł na niego całym ciałem przytwierdzając go do ściany i przybliżając swoje usta do jego, by zaraz potem go pocałować. Z początku nie wiedząc za bardzo co się dzieje, chłopak stał nieruchomo, jednak już po chwili zaczął oddawać pocałunek. Na początku oboje spokojnie muskali nawzajem swoje usta, lecz wraz z upływem czasu, zaczęli się całować coraz namiętniej. Bill wsunął swój język do jego ust, a dłońmi błądził pod jego koszulką. Lukas nie pozostawał dłużny. Chwycił go mocniej w pasie przyciągając do siebie i kolanem pocierał o jego krocze, potęgując przyjemne doznania. Nie lubił być jednak uległy w łóżku. Odwrócił się tak, że to on teraz przytwierdzał Billa do ściany. Nadal nie przerywając pocałunku, zaczął ściągać z niego spodnie i gdy chłopak został w samych bokserkach i koszulce, podniósł go i zaniósł do najbliższego pokoju, gdzie znajdowało się dwuosobowe łóżko. Położył go tam niezbyt delikatnie, wręcz rzucił i jak najszybciej zdjął z siebie prawie wszystko, pozostawiając jedynie w bieliźnie. Nachylił się i oparłszy dłonie obok głowy Billa i pocałował go wsuwając od razu język do jego ust. Wyczuwał, że nie był on nowicjuszem. Swoim kolczykiem w języku sprawnie manewrował powodując, że pocałunek był o wiele bardziej przyjemniejszy. Lukas z niechęcią oderwał się od niego, by zdjąć z niego koszulkę i bokserki. Jego oczom ukazała się nabrzmiała erekcja chłopaka. Pochylił się nad jego brzuchem i powoli zaczął składać na nim pocałunki kierując się w dół i znacząc po sobie wilgotną ścieżkę. Po chwili do jego uszu dotarły ciche westchnienia Billa. Poczuł jak jego ciało lekko drży, a on sam zaczyna niecierpliwie poruszać biodrami. Lukas dłońmi gładził wewnętrzną stronę ud chłopaka. Kiedy dotarł do jego erekcji, zawahał się chwilę. Nigdy wcześniej nie robił nikomu loda, ale jakimś cudem możliwość sprawienia Billowi przyjemności, niezwykle go kręciła. Przymknął lekko oczy i dotknął językiem jego żołądź. Chłopak cicho krzyknął. Lukas zanurzył sobie w ustach jego erekcję i powoli zaczął ją pieścić językiem. Po chwili już wyciągał ją sobie całą i zanurzał tak głęboko, aż stykała się z jego gardłem, powodując u niego odruchy wymiotne, jednak nie zaprzestawał tego. Ciche jęki Billa sprawiały, że jemu samemu zaczął stawać. Czując na języku pojedyncze krople nasienia, wyjął sobie jego penisa i zatykając kciukiem żołądź, nie pozwolił mu dojść. Bill popatrzył na niego zamglonymi oczyma z niezrozumieniem. Lukas podniósł się i jedną ręką ściągnął z siebie bokserki. Klęczał na łóżku pomiędzy jego nogami i wciąż nie pozwalając mu dojść, sam powędrował wolną ręką do swojego penisa. Patrząc odważnie w oczy Billowi, zaczął się masturbować, nieświadomie zaciskając przy tym rękę na jego penisie. Bill jęknął próbując odciągnąć ją, jednak był na tyle słaby, że nie dał rady. Po chwili, gdy jego erekcja osiągnęła już znaczny rozmiar, zaprzestał działania i uwolnił także penisa Billa. Chwycił jego biodra unosząc je do góry i kładąc sobie na ramiona przybliżył jego biodra do siebie. Chłopak oblizał usta patrząc na to co Lukas robi, lecz ten stał nieruchomo patrząc na jego sylwetkę. Bill poruszył zachęcająco biodrami, jednak ich ustawienie nic się nie zmieniło. Lukas zmarszczył brwi i zrzucił z siebie jego nogi.
- Nie zrobię tego- usiadł na brzegu łóżka, plecami do Billa.
- Czemu?- chłopak podniósł się i oparł się klatką piersiową o jego plecy. Jedną dłonią gładząc jego jasnowłose włosy a drugą smyrając go po brzuchu.
- Bill, jesteś strasznie pijany.
- Nieprawda! Tylko troszkę, wiem co robię- zapewnił go.
- Nie chcę wyjść na kogoś, kto wykorzystuje pijane osoby- Lukas westchnął, gdy Bill zaczął ssać płatek jego ucha.
- Ale ja tego chcę, nie wykorzystasz mnie- jego dłonie błądziły po umięśnionym i napiętym brzuchu Lukasa. Pomimo, że był praktycznie takiej samej sylwetki jak on, to jednak miał znacznie więcej mięśni.
- Dobrze, ale masz jakąś maść? Inaczej będzie cię bolało...
- Nie, nie przejmuj się tym- Bill chwycił go za podbródek, odwrócił go do siebie twarzą i namiętnie pocałował, sprawiając, że jego myśli powędrowały na inny tor. Rozłożył szeroko nogi zachęcając Lukasa do działania, a ten już bez chwili wahania chwycił raz jeszcze jego nogi, ale tym razem oparł je na swoich biodrach. Na początku gładził lekko kciukiem wejście Billa, chcąc go jakoś do tego przygotować, jednak widząc jego niecierpliwe spojrzenie uśmiechnął się, ale zabrał rękę. Chwycił mocniej jego biodra i naparł swoim członkiem na jego wejście. Billowi wydarło się ciche westchnienie i odchylił głowę do tyłu. Rękoma opierał się, by w razie czego móc patrzeć na Lukasa. Za pierwszym razem wszedł powoli i powoli także wyszedł. Widział, jak Bill zaciska wargi z bólu i nie chciał mu po prostu potęgować bólu. Wiedział, że niedługo zamieni się on w przyjemność, ale póki co, trzeba poczekać. Przez chwilę się nie ruszał, jednak czując mięśnie zaciskające się z bólu na jego członku, sprawiły, że stracił nad sobą panowanie. Zaczął szybko się w niego wsuwać i wysuwać ignorując ciche jęki bólu. Bill nie mając siły utrzymywać się na rękach opadł bezwładnie, zaciskając jeszcze mocniej zęby. Sam tego chciał, więc teraz musi cierpieć. Jednak, pomimo tego co o nim sądzi, stwierdził, że z Tomem było nieco przyjemniej. Tam przyjemność była dana z obu stron, a tutaj jedynie z jednej. Chwycił mocno za ramę łóżka, która znajdowała się za jego głową i choć wiedział, że powinien się rozluźnić, to jedna nie potrafił. Wręcz przeciwnie, napinał mięśnie jeszcze bardziej, co sprawiało mu niesamowity ból. Po chwili z jego oczu zaczęły płynąć pierwsze łzy. Lukas jednak tego nie widział. Głowę miał odchyloną do tyłu i lekko otwarte usta, z których wydobywały się westchnienia i głośnie jęki wyrażające jak bardzo jest mu dobrze. W pomieszczeniu unosił się zapach seksu, który pomimo chęci, był dla Billa prawie jak gwałt. Bardzo nieprzyjemny. Po chwili czuł jak coś ciepłego go wypełnia, a Lukas na niego opadł. Czuł go nadal w sobie, jednak nie miał siły, by cokolwiek powiedzieć, a tym bardziej zrobić. Jego mięśnie powoli się rozluźniały, a oddech powracał do normy. Siłą woli przetarł oczy i policzki z łez i wyjął z siebie członka Lukasa. Ten jednak się nie poruszył i leżał tak jak wcześniej. Bill na drżących nogach pozbierał swoje ubrania z podłogi i wciąż czując, że coś z niego wypływa, skierował się do łazienki. Oparł się rękoma o umywalkę i spojrzał na lustro przed sobą. Przypatrywał się swojemu odbiciu. O lekko drżących wargach, błyszczących oczach, peruce, która ledwo trzymała mu się na głowie, aż dziw, że jeszcze wcześniej nie spadła i całemu swojemu ciału. Tatuażom i całkowitemu braku mięśni. Patrzył na siebie z obrzydzeniem.


Westchnąwszy odkręcił kurek i przemył twarz wodą. Chwycił ręcznik leżący obok i wytarł ją. Usiadł na desce klozetowej pochylając się lekko w lewo i do tyłu. Przez chwilę szukał przedmiotu, aż w końcu znalazł i wyjął dziennik. Nadal drżącą dłonią otworzył na odpowiedniej stronie i lekko pochylonym pismem, zaczął pisać.
7 Dzień ucieczki
To było okropne.I nic więcej. Te trzy krótkie słowa, które dla niego znaczą naprawdę wiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz