sobota, 14 kwietnia 2012

12. Katastroficzne żywota dwojga Kaulitzów

Wziąć czy nie wziąć?


Przez kolejne parędziesiąt minut, to pytanie niczym naszpikowany petardami kurczak, obijało mu się o wszystkie zakątki mózgu. Przyglądał się przezroczystej torebeczce miętoląc ją w palcach. Mama wiele razy przestrzegała go przed używkami, a on zwykle jej słuchał jednak teraz... Domyślał się, że po wciągnięciu tego prawdopodobieństwo zwariowania jest naprawdę wielkie, ale w teraźniejszej chwili nie widział innego wyjścia. Albo to, albo dalsze użalanie się nad swoją głupotą. Doprawdy, naprawdę duży wybór.


Przechylił lekko głowę w lewo i dalej wpatrywał się w narkotyk. Milion myśli kołatało mu w głowie. Westchnął cicho i powoli się podniósł. Odłożył torebeczkę na brzeg umywalki i podciągnął na tyłek bokserki wraz ze spodniami, które dopiero założył. Spojrzał na swoje lustrzane odbicie i słowo „strasznie” naprawdę mało odzwierciedlało, to jak teraz wyglądał. Spuchnięte powieki, zaczerwienione oczy, niezwykle blade policzki i drżące wargi. Ale mimo wszystko, najbardziej przeraził się swojego spojrzenia. Te błyszczące, ciemnobrązowe ślepia, o których wiedział, że należą do niego, a jednak... Przerażały go. Przeszywały na wskroś jakby wiedziały, co zamierza zrobić, choć on sam jeszcze nie zdecydował.


Jak wiele prawdy kryje się w ludzkich oczach


Spuścił zawstydzony wzrok na torebeczkę z białym proszkiem. Niewiele wystarczy zrobić, aby się jej pozbyć. Wrzucić do kibelka i spuścić wodę.


Szach mat


Jednak, jak trudno odciągnąć człowieka od zrobienia czegoś złego? Nie ważne, czy zaszkodzi to tylko jemu, czy też bliskim. Ważne, że jest to złe.


Zamknął klapę od sedesu i osunął się powoli na kolana. Starał się nie myśleć o tym co robi. Nie o tym, że będzie żałował. On już żałuje.


Otworzył torebeczkę drżącymi dłońmi i ostrożnie wysypał jej zawartość na klapę sedesu. Z tego co wiedział i widział, teraz należało wziąć jakiś materiał, zawinąć go w rulonik i wciągnąć ten proszek. Rozejrzał się po łazience skołowany. Zawsze może się wycofać, przez chwilę rozważał taką możliwość, jednak zdecydował się. Nie widząc innego wyboru, sięgnął po kawałek papieru toaletowego. Powoli zrobił z niego rulonik i przystawił jedną końcówką do proszku. Wziął głęboki oddech i zatykając sobie jedną dziurkę nosa palcami drugiej dłoni- wciągnął po raz pierwszy. Dziwnie się poczuł i zaprzestał przedniego czynu. Odczekał chwilę, aby przyzwyczaić się do tego co robi i zmienił pozycję tak, że teraz postanowił wciągnąć dla odmiany drugą dziurką nosa.


Po jakimś czasie, cały biały proszek zniknął, a on klęczał przed kiblem opierając głowę na dłoniach położonych na desce klozetowej. Dopiero teraz zrozumiał, o co chodziło tym wszystkim naćpanym osobom. Czuł się świetnie. Nic go nie bolało, a przykre myśli, jakby nie miały wstępu do jego głowy. Kiedyś kolega mu powiedział, że będąc na haju ludzie zazwyczaj wyobrażają sobie rzeczy, o których marzą.


Nagle drzwi cicho skrzypnęły, a do łazienki wszedł Lucas. Przez przymknięte i zaspane jeszcze oczy, nie zauważył klęczącego na podłodze Billa. Podrapał się po brzuchu ziewając jednocześnie i skierował się do umywalki. Odkręcił kurek z zimną wodą i zaczął przemywać twarz. Bill otworzył jedno oko i zerknął na niego nieprzytomnie. Wszystko teraz mieniło mu się w kolorowych barwach, sprawiając, że kręciło mu się w głowie.


Po przemyciu twarzy zimną wodą, obudził się na tyle dostatecznie, by dostrzec osobnika przed kiblem.


- Bill? Co tu robisz?- zapytał zdziwiony.
- Mhm- odmruknął mu w odpowiedzi zamykając z powrotem tę jedną otwartą powiekę.


- Dobrze się czujesz?- Lucas przykucnął obok niego, chwytając go za ramiona.


- Nie dotykaj mnie- wymruczał i podniósł prawą rękę, żeby go odepchnąć, ale ta jedynie go musnęła i opadła na podłogę.


- Co ci jest?- spytał nieco zdenerwowany jego zachowaniem i odwrócił go do siebie twarzą. Głowa Billa nie mając żadnego oparcia, opadła w dół, a on jedynie lekko nią kręcił na boki.
- N-nic... Czuję się świetnie... Życie jest cudowne!- krzyknął zarzucając mu dłonie na szyję, jednak wciąż nie otwierał oczu.
- Bill?
- Uh- dość nieudolnie próbował się podnieść z podłogi. Lucas widząc jego starania, pomógł mu.- Puść- poprosił, gdy obaj stali już na nogach. Po chwili był już uwolniony, ale wbrew temu co mu się wydawało, zachwiał się niebezpiecznie. Otworzył szeroko oczy i spojrzał ze zdziwieniem na Lucasa.
- Co?- mruknął niegrzecznie.


- Jednorożec- Bill wskazał na niego palcem.- Czemu nic mi wcześniej o tym nie powiedziałeś?- zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć nutę złości.


- C-co?- otworzył szeroko z zaskoczenia oczy.
- Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej, że jesteś jednorożcem?- powtórzył swoje pytanie.- Masz taką ładną tęczową grzywę- Bill zbliżył się do niego, potykając się jednak o własne nogi, by pogłaskać go po głowie.- Nie powinieneś się ukrywać, ludzie będą cię podziwiali... Polecimy do Nibylandii....
- Co ty bredzisz?- zdezorientowany nie zareagował nawet, gdy ten zaczął go drapać pod brodą.
- Luuuc- mruknął przeciągle i przekrzywił głowę w bok.- Masz skrzydła, prawda? Musisz mieć, żebyśmy tam polecieli- przeniósł dłoń z powrotem na jego włosy.- Jesteś takim pięknym kucykiem.
- Bill!- krzyknął strząsając z siebie jego dłoń.
- Czemu mnie tak nazywasz?- zmarszczył zabawnie brwi.- Jestem Spongebob!
- Co ty pieprzysz?
- Chodźmy do parku karmić wiewiórki!- krzyknął uradowany i chwytając Lucasa za rękę, pociągnął go w stronę drzwi. Pech chciał, że przez swoją niezdarność wywrócił się, jego także powalając.
- Co ci nagle odjebało?!- Był już naprawdę zdenerwowany. Podniósł się z Billa i chwytając go mocno pociągnął po raz kolejny w górę, pomagając wstać. Zmrużył oczy patrząc uważnie w jego.- Ćpałeś?- wyjątkowo rozszerzone źrenice i dziwne zachowanie, sprawiały, że wniosek sam mu się nasuwał na myśl.
- N-no co ty... Ja n-nie ćpam- Bill zaśmiał się z rozbawieniem.- Jesteś takim ślicznym jednorożcem- pogładził go dłonią po policzku.
- Czyli ćpałeś- stwierdził stanowczo i rozglądnął się po całej łazience, jednak nie zauważył, żadnego opakowania po narkotykach. Westchnął cicho i chwytając Billa mocno w pasie, zaprowadził go do pokoju i położył do łóżka. Ten, bez żadnego sprzeciwu ułożył się i próbował zasnąć.
- Ale polecimy do Nibylandii?- wymruczał będąc już prawie w krainie Morfeusza.
- Tak- mruknął bez przekonania Lucas gładząc go po policzku.



*
Nastał nowy dzień*


Obudził się czując za sobą czyjąś obecność. Wydawało mu się jakby miał potworne uczucie deja vu. Teraz jednak bardziej przewracało mu się w żołądku. Poruszył się niespokojnie, żeby sprawdzić jak tam reszta jego ciała. Zrezygnował jednak, gdy był już naprawdę blisko zwrócenia jakiegokolwiek jedzenia.


- Obudziłeś się już?- głos za jego plecami, sprawił, że przebiegły po nich ciarki. I momentalnie przypomniało mu się wszystko z poprzednich wieczorów.
- Czego chcesz?- odezwał się zły, po chwili ciszy.
- Wczoraj wydawałeś się być nieco milszy

***
*
U Toma także jest już nowy dzień. I ten samy co u Billa*


Od rana męczył go ogromny kac, jednak zmusił się do wstania z łóżka, co prawie graniczyło z cudem. Ogarnął nieco wygląd tak, żeby wyglądać w miarę przyzwoicie i nie straszyć ludzi. Posprzątał pokój po swoim wcześniejszym „imprezowaniu” i wezwał chłopca hotelowego, aby przyniósł mu kolejne butelki z alkoholem. W końcu obiecał sobie balować przez dwa okrągłe dni.


I tak od paru godzin, ciągle siedząc w tym samym miejscu co wcześniej, wypijał kolejne łyki alkoholu. Nie liczył ile butelek już leży na podłodze, a ile stoi jeszcze nie otwartych. Liczył się sam fakt, że pije, a nikt mu w tym nie przeszkadza.


Do czasu...


Gdy był w stanie, w którym już nie potrafił skleić normalnych zdań nawet w głowie- zadzwoniła jego komórka. Numer był nieznany, ale mimo to odebrał...









Tak, tak wiem. Odcinek wyjątkowo krótki, jak na mnie xd Następnym razem spróbuję się odwdzięczyć. A teraz spać ^^



I oczywiście życzę miłego rozpoczęcia tygodnia i świąt wielkanocnych ^^


PS Nie wiem jak to jest być naćpanym, więc zachowanie Bille jest tylko moim podejrzeniem ^^


PS2 W razie niejasności: naprawdę dziwne myśli błąkają się teraz w mojej głowie, pomimo nawet tego, że się jakieś pięć godzin temu przestałam dokształcać w operze xD Chociaż czy ja wiem?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz