sobota, 14 kwietnia 2012

4. Zapiski młodego, mądrego Billa Kaulitza...

Tego dnia wstał bez wczesnego jęczenia i w pośpiechu się ubrał. Ucieczka była dla niego jedynym rozwiązaniem, zbawieniem. Nie bacząc na to, że zostawia w tym miejscu prawie wszystkie swoje rzeczy, oprócz tak ważnego dla niego dziennika, opuścił pomieszczenie zamykając za sobą po raz ostatni drzwi.
Jak co poranek ustawił się w szyku, aby i jego zliczyli, a następnie poczekał na Lukasa, by chwilę potem rozpocząć rozgrzewkę. Jak na co dzień.

I tak jak było na początku, biegli na szarym końcu, a tuż za nimi truchtał sobie Tom. Generał Tom. Bacznie, jak zawsze, obserwował swych poddanych, których nazywał tak, ponieważ lubił mieć nad wszystkim i wszystkimi władzę. Bieganie i pilnowanie podopiecznych nie należało do jego obowiązku, jednak chciał dbać o swoje zdrowie i jednocześnie obserwować formę fizyczną jak i zarówno psychiczną, ludzi którzy zostali mu przydzieleni, aby ich wyszkolił.
Był młody, co stanowiło zaskoczenie zarówno dla wszystkich oficerów tych ważnych, jak i tych, którzy oznaczeń mieli mniej niż on. Mimo swojego nastoletniego nawet jeszcze wieku, zdołał zyskać przychylność wielu ludzi, aby uzyskać ten ważny stopień. Oznaczenie generała. I mieć tym samym poddanych pod swoją władzę ludzi.
Nie było, to dla niego jednak łatwe. Wiele nieprzespanych nocy, opracowywanie wielu rozmaitych taktyk pod różnym kątem, ćwiczenie swych umiejętności i wiele innych czynników, które zadecydowały o jego... Predyspozycjach do tegoż zawodu.
Ale udało mu się, sprawiając tym samym, że nazwisko Kaulitz nie jest zhańbione, przez jego rodzicielkę, której na oczy widzieć nie chciał. Zwykł ją nazywać wyrodną matką. Choć zapewniła jemu szczęśliwe dzieciństwo, to jednak porzuciła swojego drugiego syna. Syna, który był, bądź jest jego bratem. Nie wiedział, co z nim się stało, a potęgowało to jedynie jego frustrację i wściekłość, dlatego odmawiał jakichkolwiek spotkań rodzinnych, jeżeli musiał wtedy patrzeć w te zakłamane oczy, na te parszywe usteczka, tejże kobiety zwanej jego matką.
Przystanął na chwilę, aby się uspokoić, bowiem wspominanie o niej, nie było dla niego dobre. Nadszarpywało to jedynie jego nerwy.
Gdyby wiedział, że wtedy nie powinien był tego zrobić...
Młody chłopak czuł, że to już ten moment. Zbliżał się do zakrętu, gdzie chwilę potem wskoczył w krzaki i stoczył się po górce. Powoli zaczynał odczuwać radość, że już prawie jest na wolności, jednak wiedział, że jeszcze wiele przed nim. Przestał się kręcić w kółko, dopiero gdy natrafił na drzewo. I dobrze, bo już powoli zaczynało mu się kręcić w głowie.
Rozejrzał się, żeby zobaczyć gdzie się znajduje i na szczęście znalazł krzak, gdzie poprzedniego dnia rzucił w niego plecak z jedzeniem oraz dziennik. Teraz pozostawało jedynie wydostać się z lasu, będąc niezauważonym i... Niestety wyjechać z kraju. Wiedział, że w najbliższym czasie nie może pojechać do domu, gdyż mogą zacząć go szukać, a dom pewnie będzie pierwszym miejscem, gdzie zaczną to robić. Nie wiedział czy w ogóle już do niego powróci. Czy porozmawia z matką...
Zarzucił plecak na ramiona i wziąwszy głęboki oddech, ruszył przed siebie. Miał nikłe przeczucie, że ktoś go jednak obserwuje, jednak nie zatrzymał się, żeby to sprawdzić, a jedynie przyspieszył kroku. Mimo wszystko to uczucie nie przemijało, a nawet coraz bardziej wzrastało, co sprawiło, że pokrótce Bill zaczął biec.
Gałęzie drzew ocierały się o jego twarz, nieraz ją kalecząc jednak nie przejmował się tym. Strach, że ktoś może go złapać, dodawał mu sił i nie zwracał uwagi na ból.
W pewnym momencie się potknął i krzyknął z zaskoczenia, kiedy to na jego ciało, opadło drugie zasłaniając mu przy tym usta swą dłonią. Zaczął się szarpać, ale jego przeciwnik za nic nie chciał go puścić. Uspokoił się dopiero, gdy koło jego ucha zabrzmiał cichy szept, który on dobrze znał.
- Uspokój się, chyba że chcesz, żeby nas zauważyli.
- Lukas?- zapytał dla pewności. W odpowiedzi usłyszał ciche mruknięcie, które potwierdziło, że to on. Jednak Bill nadal nie wiedział dlaczego jego przyjaciel wciąż na nim leży, mimo że już jest cicho.
- Leż i nasłuchuj. (dziwnie mi się to ostatnie słowo skojarzyło xD)
- C-co?- wyjąkał, bowiem przygniatające go ciało nie było najlżejsze. Po chwili stało się, to dla niego jasne. Po lesie przemieszczał się strażnik, rozglądając się uważnie, czy przypadkiem nie ma takich zbiegów jak np. Bill. Na szczęście nie zauważył przyszłych zbiegów i poszedł dalej. Dopiero wtedy łysy chłopak mógł odetchnąć pełną piersią.
- Zaraz... Czemu ty masz włosy?!- wykrzyknął i odwrócił się z nadąsaną miną nie chcąc go jednak słuchać. Chciał wzbudzić w nim zakłopotanie, ale nie udało mu się to, bowiem jego rozmówca w odpowiedzi się roześmiał.
- Te golenie głowy jest dla żartu, żeby pokazać, że tu w wojsku właściwie nie ma żartów. Wiem, że to przeczy samo w sobie, ale to nie ja ustalałem reguły.- Lukas roześmiał się, przeczesując dłonią swoje krótkie włosy.
- Dla żartu?! Straciłem swoje kochane włoski dla żartu?! Bo temu komuś się tak zachciało?!- chłopak wyraźnie się zezłościł o czym świadczył jego podniesiony głos.
- Ciszej bądź!- syknął do niego w odpowiedzi. Bill jedynie jeszcze bardziej się nadąsał. - Słodki jesteś jak tak się złościsz- wymsknęło mu się, jednak gdy on odwrócił się ponownie twarzą do niego, udał, że tego nie powiedział.
- C-co?
- Nic, nic...- Postawa Lukasa zaczynała świadczyć o jego nagłym zdenerwowaniu.
- Podobam ci się?
- Emm... - chłopak zaczął patrzeć gdziekolwiek byle nie na niego.
- Odpowiedz! Nie mów, że nagle zrobiłeś się nieśmiały, bo nie uwierzę- Bill splótł ręce na klatce piersiowej i patrzył na niego zadziornie.
- Za to ty, stałeś się aż za bardzo śmiały- powiedział Lukas nadal na niego nie spoglądając.
- Czyli ci się podobam!- powiedział zadowolony.
- Cieszy cię to?
- ...- Bill zamilkł. Już sam nie wiedział co odpowiedzieć.
- Jesteś gejem?- spytali obaj w tym samym czasie a ich spojrzenia spotkały się. Przez chwilę trwali w milczeniu, a potem kiwnęli potakująco głową, co było niemym potwierdzeniem. Ich zachowania były niemal identyczne. Oboje siedzieli z krzyżowanymi nogami, a także ich myśli biegły na podobnych torach, także nic dziwnego, że zostali przyjaciółmi. Podobno przyjaciół poznaje się w biedzie. Dla nich biedą było i nadal jest wojsko, bowiem ucieczka tylko w pewnym sensie uwolni ich od tego, niezależnie czy będą pragnęli wolności całym sobą. Służyć państwu to ich obowiązek i wywiązać się z niego muszą, a ci którzy nie chcą... Nie będą mile wspominani.
- Pora już ruszać.- Lukas podniósł się i rzucił Billowi plecak, który mu wcześniej spadł, gdy ukrywali się przed strażnikiem.
- Tak, tak...- mruknął cicho.- Wiesz może którędy?
- Taa. Przerabiałem to już raz- zaśmiał się, jednak nie było w tym słychać krzty radości.
- Naprawdę?- Bill podbiegł do niego i zrównał swoje tępo z jego.
- Niestety. I uwierz, jak mnie przyłapali, to było naprawdę okropnie, więc musimy mieć teraz naprawdę dużo szczęścia, aby nas dwojga nie złapali. Ja bym może jeszcze jakoś przeżył te tortury, ale ty...
- Sugerujesz coś?- prychnął ze złością. Nienawidził, gdy ktoś nazywał go słabym, czy niezdarnym, nawet jeśli było to prawdą.
- Jedynie to, że jak nas złapią, to będziemy błagać o śmierć, więc lepiej bądźmy czujni i nie dajmy się złapać.
- Yhm...- mruknął w odpowiedzi. Dopiero teraz zaczął odczuwać bolesne skutki na swojej twarzy, przez wcześniejszy bieg spowodowany strachem. Małe ranki, niemalże nieodczuwalne kiedy nie zwracało się na nie uwagi, teraz zaczęły go okropnie piec.- Właściwie... Skoro wtedy ci się nie udało uciec, to czemu teraz próbujesz znów?
- Bo mimo wszystko, jesteś bliską mi osobą i... Raz się żyje. Zdaję sobie sprawę, że nic już nie będzie takie jak wcześniej, ale to i tak będzie lepsze, aniżeli służenie w wojsku, gdzie góruje nienawiść. Aby służyć dla państwa, musisz się wyrzec najważniejszych dla ciebie rzeczy. Rodziny, znajomych... I nie masz wcale pewności, czy po powrocie przyjmą cię z otwartymi ramionami. O ile powrócisz...
- Uhm...- rozumowanie Lukasa wprawiało go w kiepski humor, mimo że, przecież jego matka by go nie zostawiła. On jednak nie przestawał rozważać.
- Widzisz... Przez wojsko utrzymywanie dobrych kontaktów z rodziną, przyjaciółmi i ogólnie znajomymi, był bardzo trudny. Po jakimś czasie, ja byłem zbyt zmęczony, żeby do nich zadzwonić... Naprawdę nie miałem siły- jego głos brzmiał naprawdę smutno- a oni myśleli, że mam ich gdzieś. Albo, że nie mogą do mnie dzwonić, bo przecież wojsko, to wojsko, tu panują surowe zasady, a oni nie chcieli się narażać przeze mnie!- wraz z wzrastającą złością, jego głos stawał się coraz głośniejszy, jednak opanował się, żeby nie krzyknąć.- Nie chcieli się narazić... Dla mnie- mruknął posępnie spuszczając przy tym głowę.
- Och- Billowi jedynie to przeszło przez gardło i poklepał go po ramieniu okazując, że... Właściwie sam nie wiedział co. Dla niego był to gest pocieszenia.
- Ale ty mnie nie zostawisz?- Lukas spojrzał mu prosto w oczy, a on zauważył w jego łzy.- Będziemy przyjaciółmi, aż nasze drogi się rozejdą?
- Jasne!- na potwierdzenie swych słów, przytulił go. Przez chwilę stali objęci, wsłuchując się w swoje oddechy, a następnie ponownie ruszyli przed siebie.Droga, mimo że długa, o dziwo, dla nich wydawała się naprawdę króciutkim dystansem, także zdziwili się, kiedy na drodze napotkali bramę, która składał się głównie z drucianych, metalowych krat. Na ich szczęście, niedaleko była całkiem spora wyryta dziura, przez którą przecisnęli się, nie niszcząc sobie ubrań, ani nie wysilając się zbytnio. Najwyraźniej nie byli jedynymi uchodźcami. Bo tak się teraz mogli nazwać. Uchodźcy.
Bill czuł się jakby dostał od życia drugą szansę. Tyle, że... Jakiż to był dla niego dar, skoro od teraz musiał przez cały czas uciekać?

1 Dzień ucieczki
Było... Trudno. Mimo wszystko nie spodziewałem się, że będzie przy mnie Lukas, ale to nawet dobrze. Przynajmniej nie będę sam, jedyny... Może on mi, a ja jemu, zastąpimy sobie bliskich? To trochę smutne, wiedzieć, że nie można utrzymywać kontaktu z bliskimi, bo oni mogą cię wydać choćby dlatego, że boją się o siebie.
Ale ja mam nadzieję, że mnie mama tak nie zostawi. Zawsze była dla mnie podporą...
Cieszę się, że udało nam się uciec. Pomimo tego, że zapewne będziemy musieli uciekać przez dłuższy czas, to warto. Bo kiedyś będzie dobrze, nie?
Co raz rozpoczęte, musi zostać dokończone...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz