sobota, 14 kwietnia 2012

6. Zapiski młodego, mądrego Billa Kaulitza...

Obserwował uważnie drogę, zaciskając mocno palce na kierownicy. Siedzący obok Gustav patrzył na niego z niepokojem, nie odzywając się. Przypuszczał, że Tom jest bardzo zdenerwowany, ale nie wiedział dlaczego. Uciekło dwóch chłopaków, to prawda, aczkolwiek wcześniej zdarzały się już rejterady, a on zachowywał się wtedy „normalnie”. Przynajmniej nie gonił wtedy uciekinierów.
- Gustav- nagle w samochodzie rozległ się Jego głos.
- Tak?- spytał odwracając się do niego twarzą.
- Możesz na mnie cały czas nie patrzeć? Zaczyna mnie to denerwować...
- Ah, tak. Przepraszam, panie generale- słysząc dwa ostanie słowa, Tom przewrócił oczyma. Powoli zaczynał mieć dosyć tego tytułu. Już nie pamiętał kiedy ktokolwiek zwrócił się do niego imieniem, a nie cały czas „panie generale”. Chociaż... Tak, tamtej nocy Bill mówił do niego Tomi. Jęcząc, był strasznie słodki. I te jego miny wyrażające jak bardzo mu dobrze... Gustav coś do niego mówił, ale zbytnio pogrążył się w rozmyślaniach, żeby zwracać jeszcze na niego uwagę. Nagle pułkownik krzyknął.
- Co?-Tom odwrócił twarz w jego stronę, a on pokazywał drżącą dłonią na przednią szybę. W jednej chwili zrozumiał o co chodzi. Podczas rozmyślania nie zauważywszy zjechał na sąsiadujący pas, którym teraz pędził tir. W jednej chwili głośny pisk, gdy rozpędzone samochody zaczęły gwałtownie hamować, krzyk, zamykające się oczy z przerażenia i ogarniająca powoli ciemność.

***


- Daleko jeszcze?- Bill z westchnieniem opadł na kolana, gdy po jakimś kwadrancie w końcu wdrapali się na średniej wysokości górkę.
- Mówiłem ci już, że nie wiem. Zatrzymamy się dopiero, kiedy będziemy mieć pewność, że nas nie znajdą i, że jesteśmy dostatecznie daleko od wojska- Lukas poklepał go pocieszająco po ramieniu.
- Czyli kiedy? Nogi mnie bolą- odpowiedział mu śmiech.- No wiesz co- Bill zrobił obrażoną minę i zaplótł ręce na klatce piersiowej. - Chodzimy już od paru godzin i coś mi się wydaje, że już raz tędy szliśmy.
- Dobra, dobra. Tylko się nie obrażaj. Ostatnio... - zaczął mówić patrząc w dal, przed siebie.


- Ostatnio?- przerwał mu.
- Jak tędy szedłem- kontynuował nie zwracając uwagi na Billa- to mnie złapali, ale wcześniej zdążyłem się dowiedzieć od przechodniów, że gdzieś za pięć kilometrów znajduje się jakaś wioska, więc moglibyśmy się tam zatrzymać i odpocząć. A najwyżej potem ruszać w dalszą drogę.
- Gdzie ty właściwie chcesz iść?- Bill popatrzył na niego mrużąc oczy.
- Do Hamburga- Lukas się wyszczerzył i cofnął o krok do tyłu unikając przy tym ciosu jego współtowarzysza.
- Czy ciebie, delikatnie mówiąc, przypadkiem nie poraziło, czy coś?!- krzyknął wstając i otrzepując kolana z brudu.- Nawet nie masz pojęcia, gdzie jesteśmy, a chcesz iść do H-A-M-B-U-R-G-A?!
- Bill, spokojnie- podniósł ręce w geście obrony.- Spotkamy jakiś ludzi i się ich spytamy, w którą stronę mamy iść... Może nawet ktoś nas podwiezie? Hamburg to duże miasto, więc możliwość, że nas znajdą znacznie się zmniejszy. A coś mi się wydaje, że najpierw zaczną nas szukać w Berlinie, jeśli nie w naszych rodzinnych miastach...
- Czy ty nie rozumiesz, że mnie bolą nogi?!- Bill patrzył na niego wrogo, zaciskając przy tym dłonie w pięści.
- Bill, Bill...- Lukas kręcąc z desperacją głową, chwycił go za ramiona i przygwoździł do najbliższego drzewa.- Naprawdę są ważniejsze rzeczy, niż to, że bolą cię nogi- widząc, że chłopak zamierza coś powiedzieć, ewentualnie wykląć go, zatkał mu usta dłonią i kontynuował.- Dla naszego własnego bezpieczeństwa musimy zmienić imiona. Ty możesz się nazywać... Otto- dodał po kilkusekundowym namyśle uśmiechając się rozbawiony- a ja Paul... I patrz jak to ładnie brzmi, Otto i Paul. Paul i Otto. Pasuje do siebie- powiedział szczerząc do niego zęby. Uśmiech jednak szybko mu zniknął, gdy Bill obślinił mu dłoń, chcąc coś powiedzieć.
- Dlaczego ja mam się nazywać Otto?!
- Jest łatwe do zapamiętania i w zasadzie są tylko dwie literki, które się powtarzają...- Lukas zaczął się powoli wycofywać widząc rozwścieczone spojrzenie Billa.
- Czy ty mnie masz za idiotę?!- warknął zbliżając się do niego.
- Nie- odpowiedział mu przeciągając ostatnią literę i kręcąc przecząco głową.
- No to czemu ja nie mogę się nazywać Paul, a ty Otto?
- Bo to nie pasuje. Poza tym... Ja zaklepałem sobie to imię- Bill przewrócił oczyma patrząc na zadowolonego z siebie Lukasa.
- Wcześniej nawet nie było o tym mowy. Gdybym wiedział, to sam bym sobie „zaklepał” to imię...
- Pogódź się z tym..- Lukas położył mu dłoń na ramieniu i poklepał.- Otto- zachichotał.
- Jesteś podły- Bill strząsnął ze swojego ramienia jego dłoń i odwrócił się do niego plecami.
- Wiem, ale za to mnie kochasz.- Wyminął go ze śmiechem.
- Yhy...- odmruknął mu w odpowiedzi.- Zaraz... Co?!
- Nic, nic.- powiedział szybko Lukas nie patrząc na niego.
- Lukas...- zaczął powoli.
- Aj, odczep się!- machnął na niego ręką i szybkim krokiem ruszył przed siebie.
- Lukas!- Bill zawołał za nim, a widząc, że ten nie reaguje, ominął w biegu plecak i skoczył mu na plecy, wywracając ich oboje.
- Co ty... Do cholery robisz?!- warknął wkurzony.
- Dlaczego się na mnie wkurzyłeś?
***
- Georg! Poruczniku Georg!
- Dajcie mi spokój- jęknął chowając twarz w dłoniach.
- Poruczniku Georg!- do pomieszczenia wpadł jeden z żołnierzy.- Dlaczego nie ma obiadu?
- Oops...

***
- Generale Tom? Tom?- słyszał głosy jakby w oddali, lecz pomimo wielkich chęci, nie mógł otworzyć oczu, aby zobaczyć kto do niego mówi.
- Nie reaguje...
- Proszę pana...
- Słyszy nas w ogóle?
- Umarł?
- Wątpię, żeby ktokolwiek przeżył po czymś takim...
- Ale oddycha! Widać, że klatka piersiowa, z trudem, ale się unosi, więc żyje!
- Ktoś wezwał karetkę?- Próbował poruszyć palcami, jednak najmniejszy ruch, sprawiał mu koszmarny ból.
- Jak to się stało?
- Był z nim ktoś jeszcze?
- Jeden mężczyzna. Przed chwilą tu stał... O, tam jest!
- Trzymaj się, Tom. Jesteś silny, więc musisz przeżyć- usłyszał przy uchu cichy szept, a potem poczuł, że ktoś go podnosi i kładzie... Na czymś.

***
- Złaź ze mnie!- krzyknął Lukas próbując go z siebie zrzucić.
- Ale wytłumacz mi to!- z uporem trzymał się jego koszulki.
- Co mam ci tłumaczyć?!- Złapał Billa za nadgarstki i przewrócił go na ziemię, a sam znalazł się nad nim.
- No... To! To co powiedziałeś!- chłopak zmarszczył śmiesznie brwi.
- Dlaczego, aż tak bardzo ci na tym zależy? Poza tym, co takiego niezrozumiałego jest w zdaniu „że mnie kochasz”?
- Tego nie mówi się ot tak!- przymrużył oczy, wyczekując odpowiedzi.
- Powiedziałem to dla żartu! Nie wiem jak ty to odebrałeś, ale dla mnie to było zwykłe zdanie, które przyszło mi pierwsze na myśl... Coś ty myślał?
- Ah tak- głos Billa nieco posmutniał.
- Bill?
- Puść mnie- wyszeptał cicho.
- Bill? C-czy...
- Powiedziałem puść mnie!- warknął wyrywając nadgarstki z silnego uścisku. Zaskoczony Lukas bez problemu dał mu się uwolnić i wstać.
- Bill?- powtórzył po raz trzeci jego imię spoglądając za nim.
- Daj mi spokój- usłyszał w odpowiedzi. Mimo, że chwilę wcześniej już się uspokoił, to teraz znów zaczął się wkurzać.
- Co ty znowu odpierdalasz?!- podniósł się szybko z ziemi i podbiegł do niego, odwracając go twarzą do siebie. Widząc jego twarz, po której teraz spływały łzy, opuścił lewą rękę wzdłuż ciała, prawą natomiast przybliżył do jego policzka i zaczął powoli ocierać go kciukiem.- Bill... Przepraszam.
- Daj spokój. Nawet nie wiesz o co mi chodzi...- wyszeptał cicho, unikając jego wzroku.
- Ty coś do mnie czujesz, prawda? Odpowiedz mi...
- A nawet jeśli, to co?- mruknął ponuro, pociągając nosem.
- Bill...
- Oj, przestań wreszcie!- odepchnął go ze złością.- Tak wiem, mam tak na imię i tak...Jestem głupi, to nie jest miłość, a jeśli już, to najwyżej jakieś zauroczenie. Znajdziesz sobie jakąś dziewczynę i... I...
- Dlaczego tak myślisz?- zapytał zdziwiony podchodząc do niego.- Spójrz na mnie- ten jednak uparcie wpatrywał się w stopy. Lukas westchnął i złapał go za podbródek, sprawiając tym samym, że w końcu złapał z nim kontakt wzrokowy.- Mówiłem ci wcześniej, że nie interesują mnie dziewczyny. I... Podobasz mi się...
- Sądzisz, że jestem głupi- powiedział szybko, po raz wtórny uciekając gdzieś wzrokiem.
- Nie. Czemu tak myślisz?
- Nazwałeś mnie Otto- Lukas się roześmiał.
- To tylko parę liter, które nie odejmują intelektu, więc nawet tak nie myśl. Poza tym, to tylko imiona dla przykrywki. Zresztą... Podałem tylko przykłady
- Serio?- Bill odważył się spojrzeć mu w oczy, a Lukas zabrał dłoń z jego podbródka i przytulił go.
- Tak.
- Wiesz co?
- Hm?
- Nawet podoba mi się to imię...

3 Dzień ucieczki
Dzisiejszy dzień zaowocował w parę nowych wydarzeń. Dla obcych mi ludzi będę się nazywał się Otto... To pomysł Lukasa, nie mój. Natomiast jego nowe imię brzmi: Paul. W zasadzie, to nawet dobry pomysł z tymi imionami. Zdecydowaliśmy, że kierujemy się do Hamburga, bo to jest duże miasto, więc będą małe szanse, że nas złapią. I... Chyba zaczynam coś do Niego czuć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz