sobota, 14 kwietnia 2012

5. Zapiski młodego, mądrego Billa Kaulitza...


- Jak to uciekli?!- wstał gwałtownie z krzesła, które upadło.
- Wybacz Tom...- zaczął pułkownik Gustav.
- Generał- wtrącił warknięciem.
- Och tak, przepraszam- zmieszał się, co Tom skwitował krótkim prychnięciem.
- Wydaje nam się, że winę za ich ucieczkę ponosisz ty- wciął im się w rozmowę porucznik Georg. Był odważniejszy niż Gustav i nie bał się mówić generałowi na „ty”.
- Jakim cudem?- podniósł krzesło, by zaraz potem na nie opaść.
- Wydaje mi się, że to wydarzyło się w czasie rozgrzewki, musieli uciec w trakcie- odezwał się drżącym głosem Gustav. Pomimo tego, iż był starszy od Toma, to jednak ten napawał go strachem.
- Ale ja ich cały czas obserwowałem!- w pokoju zapanowała cisza. Każdy z trzech mężczyzn cicho rozważał różne możliwości ucieczki tamtej dwójki.- Nie...- jęknął- nie, nie, nie! To niemożliwe...
- Ale co?- zapytał Georg.
- To jednak moja wina- powiedział Tom, patrząc na nich bezradnym wzrokiem.- Na chwilę przystanąłem i wtedy musieli uciec, a ja tego nie zauważyłem, bo już był koniec trasy... Zwolnią mnie- walnął głową o biurko.- Na pewno mnie zwolnią- wymruczał, nie oszczędzając przy tym swojej głowy.
- Weź się w garść, Tom!- Georg chwycił go za warkoczyki sprowadzając tym samym na siebie gniew Kaulitza.
- Ty deklu!- wyszarpnął się generał i wstał.- Jak śmiesz mnie dotykać?! Mnie!- patrzył na niego spod byka.
- Uspokój się wreszcie- znudzony mu odmruknął w odpowiedzi.- Uciekli, to wiemy na pewno, więc nie pozostaje nam nic innego, jak:
1. Poszukać ich.
2. Zapomnieć o nich.
- O nie, nie. Dwójka odpada- natychmiast zaprzeczył Gustav.- Każda jednostka jest bardzo ważna, trzeba ich odnaleźć. Nie mogli uciec za daleko, jest dopiero południe.
- Dobra- westchnął i opadł po raz wtórny na te nieszczęsne krzesło.- Gustav i ja pojedziemy ich szukać, natomiast ty Georg... Powierzam ci na czas mojej nieobecności, opiekę nad wojskiem. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze gdzie wrócić- ostatnie słowa wymruczał przymykając oczy i wzdychając. Ręce splótł na karku i przez chwilę kiwał się na krześle, po chwili jednak znów się odezwał.- Czemu nadal stoicie tu jak te ciołki? Zagęszczać ruchy, ale już!
- Jasna sprawa!- odkrzyknął mu Gustav odwracając się w stronę drzwi i biegiem podążając w ich stronę. Niestety nie zauważył skrawka podwiniętego dywanu i... Zaliczył bliskie spotkanie z podłogą.
- Gustav...- porucznik przejechał sobie dłonią po twarzy.
- Ja tylko badam stan tej podłogi!- wymruczał nadal leżąc tyłkiem do góry.
- I co? Odpowiednia dla generała?- zapytał sarkastycznie Georg.
- Jasne! Jest idealnie czysta i...
- Dobra oszczędź nam szczegółów- przerwał mu Tom.- Ile jeszcze mam czekać, aż stąd wyjdziecie?
- Już, już- powiedział pułkownik wstając i otrzepując się. Tym razem dotarł bezpiecznie do drzwi, ale zatrzymał się jeszcze w progu, co Georg skwitował cichym prychnięciem.- A gdzie ja tak właściwie mam iść?
- Spakować się- jęknął generał.- Jakim cudem masz ten stopień, skoro...
- A tak, tak...- mruknął Gustav i szybko wyszedł. Porucznik podążył tą samą drogą, zamykając cicho drewniane drzwi za sobą.
- Co za człowiek- Tom podniósł oczęta do góry i począł przypatrywać się sufitowi.
Musiał teraz obmyślić plan jak złapać uciekinierów i jaką dać im nauczkę. Wiedział, że w stosunku do Billa będzie trochę łagodniejszy, aniżeli do Lukasa. Tylko dlaczego?
Może w na niego działają łapówki? Cielesne łapówki. W przypadku Billa, to była dupa.
Na usta generała wkradł się szyderczy uśmieszek, gdy zaczął wspominać tamten wieczór...
- Ała!- krzyknął Bill z zaskoczenia, kiedy to Tom pociągnął go za włosy.- Może by tak delikatniej, co?!- w odpowiedzi Tom przytknął swoje usta do jego, uniemożliwiając mu tym samym wydobywanie z siebie głosu. Napierał na niego, był wręcz brutalny, ale jemu jakby to nie przeszkadzało. Przez chwilę stał nieruchomo, by zaraz potem odwzajemnić równie mocno pocałunek.
Generałowi powoli zaczynało się robić ciepło w podbrzuszu, więc zachęcony przyjemną wizją tegoż wieczoru, wziął Billa na ręce, nie przerywając wcześniejszej czynności i pospieszył ku budynkowi.
Szybko znaleźli się w jego domu, a dokładniej w łóżku. Tom rzucił Billem o łóżko, na co ten jęknął z bólu po zderzeniu się z meblem. Generał szybko ściągnął z siebie ubrania, by zaraz potem dorwać w swoje ręce odzież Billa i rzucić nią o ścianę. Był niewyżyty i wiedział o tym doskonale dobrze. Bycie generałem miało swoje wady i niestety na dość długi czas musiał pożegnać się z seksem.
A jeśli o to chodzi, to zdecydowanie Tom lubił dominować, nie wiedział jednak, że Bill też. Nie miał nawet pojęcia, że ten marny dla niego chłopaczyna może go podniecać, a na dodatek tamten jeszcze jest gejem, a przynajmniej według niego jest gejem, bo hetero raczej nie...
I dopiero wtedy się o tym przekonał.
Walczył z Billem o to, kto kogo będzie pieprzył. Ku jego zadowoleniu, chłopak w końcu się poddał i...
- Generale Tom!- do jego pokoju wpadł Gustav. Ten jeden raz dziękował Bogu, że przerwano mu wspominanie. Gdyby dalej o tym myślał, to pewnie wylądowałby w łazience wykonując beznadziejną jak dla niego czynność, a tego nie chciał.


- Czego?- odparł niegrzecznie.
- Jest pan już gotowy? Bo ja się spakowałem, ale nie wiem, czy...
- Poczekaj jeszcze dziesięć minut, a potem pojedziemy ich szukać- powiedział Tom wymijając go w drzwiach.
***
Bill szedł prostą ścieżką w lesie, a obok niego podążał Lukas. Póki co, woleli przemieszczać się po mniej zaludnionych terenach, a dopiero później szukać jakiegoś schronienia.
Stracił już kompletnie poczucie czasu, nie wiedział czy jest już po południu, czy może jeszcze przed, ale nogi zaczynały go pobolewać.
- Daleko jeszcze?- nie mógł wytrzymać tej ciszy między nimi. Zaczynało mu się zdawać, że słyszy jakieś szepty, a wiedział, że to dobrze nic nie oznacza. Po prostu miał zbyt bujną wyobraźnię.
- A skąd ja mam to wiedzieć?- usłyszał w odpowiedzi.
- To nie wiesz nawet gdzie idziemy?- zatrzymał się oburzony.- Nogi mnie bolą i jeszcze dowiaduję się, że chodzimy sobie bez celu. Jakbym chciał spacerek, to bym...
- Bill- Lukas mruknął ostrzegawczo, nakazując mu gestem by się uciszył. Ten jedynie się zapowietrzył i splótł ręce na klatce piersiowej stwarzając wrażenie, że jest oburzony nieposzanowaniem jego istnienia.
- No co ty kur...- nerwowo zareagował, gdy został przyciśnięty do gleby z zaskoczenia. Nawet nie zdążył dokończyć swego zdania świadczącego o niewychowaniu Lukasa, bowiem jego usta została zasłonięte dłonią tegoż człowieka.
- Cii... Uspokój się, nie słyszysz, że samochód jedzie?- zadał mu pytanie retoryczne szeptem. Bill wstrzymał na chwilę oddech i przymrużył oczy. Na szczęście pojazd ich minął, a oni mogli po chwili wstać.
- Mógłbyś chociaż mnie uprzedzać zanim znowu masz zamiar mnie przygnieść do gleby. To naprawdę nieprzyjemne!
- Wolałbyś, żeby nas zauważyli?- spytał patrząc na niego sceptycznie.
- Nie. Ale ostrzegać mnie możesz- nadal ustawał przy swoim.
- Dobra, następnym razem będę mówił „uważaj Bill, zaraz na ciebie skoczę”!- powiedział przewracając oczyma.
- Dziękuję- odparł ironicznie.
- Oj Bill... Ty łysolku głupi- zaśmiał się Lukas.
- Coś ty powiedział?!- zareagował ogromnym oburzeniem.- Nie jestem... Dobra może i jestem łysy, ale nie głupi!
- A czy ja coś takiego powiedziałem?-- w odpowiedzi został piorunowany wzrokiem kompana. Chwycił plecak współtowarzysza podróży, który cały czas jemu spadał i zarzucił na siebie.- Chodź, bo nie możemy tak wiecznie stać bezsensu.
I szli dalej w ponurej ciszy. Podążali cały czas tą samą drogą, przed siebie.
Szli...
I szli...
I szli jeszcze dalej...
- Daleko jeszcze?
I nadal podążali tą drogą.
I szli...
Szli...
Szli...
- Nie mam pojęcia.
Zaczynało się powoli zmierzchać, kiedy w oddali zauważyli malusieńką drewnianą chatkę.
- Myślisz, że moglibyśmy się tam zatrzymać?- zapytał Bill przecierając oczy ze zmęczenia.
- Mam nadzieję- mruknął ponuro.
- Lukas?- odezwał się po chwili ciszy.
- Co?
- Cieszę się, że razem uciekamy.- Bill objął go ramieniem i ścisnął. Chłopak w odpowiedzi się do niego miło uśmiechnął.
Zatrzymali się dopiero przed drzwiami tejże chatki.
- Pukamy?- zapytał Lukas przeciągając dłoń po włosach. Zawsze tak robił kiedy się denerwował.
- Nie mamy wyboru- odparł Bill i pierwszy zapukał. Odczekali chwilę jednak nikt im drzwi nie otworzył. Chłopak ponowił czynność, lecz bez skutku.
- To wchodzimy- mruknął naciskając na klamkę drzwi. O dziwo otworzyły się, bez większych przeszkód zapraszając ich do wnętrza domu cichym skrzypieniem.
Lukas wszedł jako pierwszy, rozglądając się na boki. W korytarzu, gdzie akurat się znajdowali stała malutka komoda. Bill zaciekawiony jej wnętrzem, od razu do niej podszedł i otworzył. Jednak nic tam nie było. Na ścianach znajdowały się gdzieniegdzie gwoździe, gdyż prawdopodobnie kiedyś tam wisiały obrazu. Cieniutki snop światła padający przez lekko uchylone drzwi nie dawał im zbyt wiele możliwości oglądania chatki, a że było już ciemno, to postanowili przejść do drugiego pomieszczenia. Lukas poszukał włącznika światła, ale pomimo kilkukrotnego klikania, nie było ani trochę jaśniej. Widząc, że Bill poszedł dalej zwiedzać- podążył za nim.
W salonie, gdzie tym razem się znajdowali, stała malutka czerwona sofa, z dziurami, które wyżarły mole. Te pomieszczenie nie było wiele większe od korytarza, toteż nie mieli zbyt wiele do oglądania.
Tu, jak i w korytarzu, ściany miały kolor ciemnej zieleni.
- Najwidoczniej ktoś tu wcześniej mieszkał, ale chyba już nie żyje, jak myślisz?- odezwał się po chwili Lukas.
- To w sumie dobrze.- mruknął Bill.- Znaczy, że ogólnie ktoś już tu nie mieszka, bo jeszcze mógłby na nas donieść- dodał po chwili zdając sobie sprawę, jak zabrzmiała jego odpowiedź.
- Zbyt wielkich tu luksusów nie ma- powiedział po zaglądnięciu do kuchni, w której był jedynie malutki stolik z dwoma krzesłami.
- I nawet łazienki nie ma- westchnął Bill.
- Trudno. Trzeba przeżyć- Lukas wrócił do salonu.- Śpisz na kanapie?
- Mówisz o tym czymś?- wskazał podziurawioną sofę,- Nie mam zamiaru, ty na niej śpij, ja się położę na podłodze.
- Ale Bill...
- Nie zmienię zdania- przerwał mu.
- Jak chcesz- rzucił Lukas podając mu plecak, a sam położył się na kanapie i prawie natychmiast zasnął, nie zwracając nawet uwagi na to, że jest prawie dwa razy dłuższy od sofy i nogi mu z niej zwisają.

2 Dzień ucieczkiPowiem szczerze, to jest okropne! Dotarliśmy z Lukasem do jakiejś chatki, a tu nawet nie ma łazienki! W dodatku nic od rana nie jadłem i czuję się potwornie głodny, ale... Wolę być wobec niego uczciwy i nie zżerać potajemnie naszych zapasów. Jakoś przeżyję...
Przez krótki moment kiedy jeszcze szliśmy, serce prawie podskoczyło mi do gardła, gdy nagle Lukas się na mnie rzucił, a potem dopiero wyjaśnił, że samochód jedzie
.
Ciekawe, czy to był Tom...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz