sobota, 14 kwietnia 2012

9. Zapiski młodego, mądrego Billa Kaulitza...

Przez chwilę przyglądał się kobiecie przy drzwiach, która z niemym zapytaniem na twarzy przypatrywała się samochodowi stojącemu na jej podjeździe. Przed wyjściem zdecydował się zdjąć z ręki opatrunek, żeby wyglądać w miarę poważnie, a nie jak ktoś poszkodowany. Szyby były lekko przyciemnione przez co nie mogła zobaczyć kto znajduje się w środku. Dostrzegł, że gdy zaczął otwierać drzwi, na jej twarzy pojawił się wyraz jakby nadziei. Czyżby myślała, że jest on jej synem? Domyślił się, że tak, gdy po opuszczeniu pojazdu pokręciła lekko głową.
Kiwnął na wznak do Gustava, aby też wysiadł. Zatrzasnął drzwi samochodu i nie patrząc za siebie, skierował się ku kobiecie. Miał na sobie normalne, luźne ubranie. Stwierdził, że woli nie robić niepotrzebnego zamieszania tym jak wygląda, więc ubrał się na pozór zwykłego młodzieńca. Gustav także otrzymał za zadanie sprawiać wrażenie człowieka, który nie ma nic wspólnego z wojskiem.


Żwir pod jego stopami cicho chrzęścił, gdy obchodził podjazd, ani razu nie spuszczając wzroku z kobiety. Uważnie zlustrował ją wzrokiem, na oko określając jej wiek na około czterdzieści pięć lat. Przystanął przed nią, jednak odezwał się dopiero gdy Gustav znalazł się za jego plecami.
- Dzień dobry- posłał jej jeden ze swoich najbardziej urokliwych uśmiechów.
- Dzień dobry- odpowiedziała mu, mrużąc oczy jakby chciała go przejrzeć na wylot.
- Czy wpuściłaby nas pani do środka?- zapytał uprzejmie splatając z tyłu, na plecach dłonie ze sobą. Przez chwilę stała nieruchomo, jednak po chwili kiwnęła głową i otworzyła szerzej drzwi, zapraszając tym samym do wejścia.- Dziękujemy.
- Proszę do salonu.- zaprowadziła ich do wspomnianego pomieszczenia. Tomowi w oczy rzuciła się stojąca na komodzie ramka ze zdjęciem przedstawiającym tę kobietę, uciekiniera- Billa i starszego faceta, który prawdopodobnie był jego ojcem. Poczuł się nieco dziwnie, gdy widział Billa na tym zdjęciu uśmiechniętego i jeszcze z włosami. Zdawał sobie sprawę, że swoimi czynami, zdecydowanie sprawił, że z jego twarzy znikł uśmiech. Szybko jednak przekonał się w myślach, że w zasadzie nikt kto musi przebywać w wojsku, nie jest szczęśliwy. Zastąpił to niemiłe uczucie stwierdzeniem, iż nie jest on niczemu winny. W końcu, po trupach do celu. Tak czy siak, ten chłopak kiedyś by musiał zgolić w końcu te włosy. Może nie do końca, ale chociaż odrobinę skrócić. A on mu w tym pomógł.- O co chodzi?- zapytała splatając dłonie na klatce piersiowej. Gustav wraz z Tomem usiedli na kanapie, lecz ona stanęła przed nimi patrząc na nich nieprzychylnym wzrokiem. Odkąd Bill musiał wjechać do wojska, stała się strasznie podejrzliwa i nikogo obcego nie traktowała z większą uprzejmością, niżby trzeba było.
- Może się przedstawię, jestem Gustav Schäfer- pułkownik wstał i wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Simone Kaulitz- nie wyciągnęła swojej dłoni, aby jego uścisnąć. Jej wzrok spoczął na generale, który teraz marszczył brwi, jakby się nad czymś mocno zastanawiał.
- Kaulitz?- powtórzył, wstając z kanapy.
- Tak. Jest z tym jakiś problem?- Tom wsadził dłonie do kieszeni spodni nie odpowiadając jej na pytanie.
- Gustav, wyjdź- wydał rozkaz. Kobieta popatrzyła na niego z zaskoczeniem, ale też lekko ze skrzywieniem. Odniosła wrażenie, iż Tom nie szanuje wspomnianego wcześniej Gustava, a według niej szacunek należy się każdemu. Nie odezwała się jednak, kiedy wyszedł.- Simone Kaulitz- powtórzył szeptem odchodząc od niej parę kroków w bok. Wziął do rąk ramkę ze zdjęciem, na które wcześniej się natknął.
- O co chodzi?- zapytała już lekko zdezorientowana.
- Bill Kaulitz to pani syn, czyż nie?- bardziej stwierdził niż spytał, a że stał do niej tyłem, to nie widział jak kiwnęła głową.
- Mogę wiedzieć...
- Nie był on jednak jedynym pani synem, prawda?- Tom odwrócił się do niej, a w jego oczach można było dostrzec powoli narastającą złość.
- Nie odpowiem na to. Nie wiem kim pan jest, ale proszę odłożyć zdjęcie na miejsce...
- Prawda?!- powtórzył z uporem, przerywając jej znowu w środku zdania. W odpowiedzi dostał ostrzegawcze spojrzenie. Wcześniej, gdy przeglądał dokumenty dotyczące Billa, widząc jego nazwisko zastanawiał się, czy może ktoś popełnił literówkę, czy też po prostu przypadek, że mieli takie same nazwiska i dał sobie z tym spokój. Teraz jednak, gdy zobaczył to zdjęcie, jego wspomnienia jakby odżyły. Zaczął kojarzyć niektóre fakty i teraz stając twarzą w twarz z tą kobietą, chciał poznać prawdę, dowiedzieć się, czy jest tym kim wydaje mu się być.
- Proszę odstawić to zdjęcie z powrotem na miejsce- syknęła, wyprowadzona z równowagi. Zaraz jednak wzięła głęboki wdech i wydech, żeby się uspokoić.
- Brakuje tu kogoś- powiedział odwracając w jej stronę zdjęcie i pukając lekko palcem wskazującym pokazywał miejsce pomiędzy nią a Billem.
- Nie rozumiem o co panu chodzi, ale nie podoba mi się pańskie zachowanie. Proszę wyjść.
- Doprawdy?- Tom zaśmiał się lecz nie było w tym słychać ani krzty rozbawienia. - Własnego syna wyrzucać z domu?
- C-co?- Simone otworzyła szeroko oczy i zamarła.
- Niby nie wierzę w ten instynkt macierzyński, ale żeby nie poznać własnego, rodzonego syna, to już przesada, nieprawdaż...- rzucił w jej stronę ramkę ze zdjęciem i dodał kpiąco: - Mamo?
- A-ale...- nie mogła w to uwierzyć.
- Ewentualnie mogę się mylić, w końcu też jestem człowiekiem. Bo niby czemu nie mógłbym się nazywać ot tak, Tom Kaulitz?- zadał pytanie retoryczne podnosząc lewą brew i uśmiechając się lekko pod nosem.- Zawsze też mogła porzucić mnie jakakolwiek inna kobieta, ale nie... Nie jestem tym faktem urażony, naprawdę- dodał obracając się na pięcie i przechodząc się po salonie.- Przecież miałem naprawdę szczęśliwe dzieciństwo, wiesz... Mamo, tamte dzieciaki z ośrodka wcale nie były takie straszne. Nic a nic!- widząc jej lekko przerażone spojrzenie, nie mógł przestać się uśmiechać. Potwornie, jak szaleniec.- Patrz, jaka ładna ironia... Mamo...




***6 Dzień ucieczki (wolności)Czuję, że naprawdę zaczyna nam się całkiem dobrze układać. Dzisiaj, a dokładnie za parędziesiąt minut jedziemy z Lukasem na rozmowy kwalifikacyjne. Mam nadzieję, że zdobędziemy pracę, bo Elias raczej cały czas nie pozwoli nam z nim mieszkać, jak nie będziemy się dokładać do rachunków, ale poza tym to miły chłopak. W końcu nie każdy pozwoliłby zamieszkać ze sobą zupełnie obcym osobą...
No cóż, życz mi powodzenia. Czy co tam... Zaszeleść kartkami, na jedno wyjdzie.





Uważał, że to niesprawiedliwe. Lukasa przyjęli do pracy, a jego nie chcieli, bo na głowie miał tylko lekki puszek, a nie jakieś wielkie kępy włosów.
- To dyskryminacja- prychnął zły, gdy stali wraz z Eliasem przed drzwiami wielkiego budynku.- Sam fakt, że mam się starać o pracę sekretarki już jest straszny, ale jeszcze to, że każecie mi nosić tę głupią perukę, to po prostu czysta dyskryminacja.
- Otto, nic na to nie poradzimy. Właściwie, to czemu w ogóle zgoliłeś te włosy skoro tak tego tak żałujesz?
- Przegrał zakład- wymyślił szybko Lukas, a Elias pokręcił z rozbawieniem głową.
- Spójrz na to z innej strony, niedługo ci odrosną i pozbędziesz się peruki- Bill posłał Lukasowi spojrzenie pełne złości.
- Ty się lepiej nie odzywaj- warknął zły i pchnął drzwi, aby wejść do środka.- To gdzie idziemy?- zapytał Eliasa, gdy już znajdowali się wewnątrz.
- Czekajcie, zapytam jej- wskazał na dziewczynę siedzącą przy recepcji i odwrócił się by do niej podejść.
- Ta peruka mnie swędzi- jęknął Bill drapiąc się jedną ręką po głowie.
- Ale bez niej cię nie zatrudnią- odpowiedział mu Lukas.
- Mówiłem ci już, żebyś się zamknął- mruknął, chowając dłonie do kieszeni.
- Nie przesadzaj. Na świecie są gorsze rzeczy...
- Na przykład latające świnie- dodał ponurym głosem Bill.
- Tak... Zaraz, co?!- Lukas zaczął się cicho śmiać i pociągnięty za rękę przez Billa ruszył w stronę Eliasa, który do nich machał.
- To tak, za dziesięć minut będziesz miał rozmowę kwalifikacyjną. Jeśli dobrze pójdzie, to już po weekendzie będziesz mógł zacząć pracę obok tej pięknej kobitki- zwrócił się do Billa.- Powiedziała, że CV nie jest akurat potrzebne, więc tym lepiej. Po prostu bądź sobą.
- Lepiej nie- Lukas zaczął się naśmiewać Billa, który walnął go lekko w ramię w geście oburzenia.

*Jakiś czas później
*
- Mam tę pracę! Mam, mam!- Bill po zamknięciu drzwi, zaczął od razu skakać z radości. Przybił z chłopakami piątki i szczerząc się ruszyli do wyjścia.
- No, koledzy. Trzeba to opić! Znam fajny klub. Ja stawiam- odezwał się Elias, gdy już byli na zewnątrz i kierowali się do jego samochodu.
- Zgadzam się- powiedział Bill zacierając ręce. Lukas tylko jeszcze mocniej się wyszczerzył o ile było to możliwe i pojechali.

*
Jeszcze dalszy „jakiś czas później”*


Bill był kompletnie pijany. Elias też. Przynajmniej z punktu widzenia Lukasa, który tylko powoli sączył pierwszego drinka, podczas gdy tamta dwójka zamawiała już piątego, czy szóstego...
Przyglądał się jak tamta dwójka wyszła na parkiet, choć ledwo co trzymała się na nogach i próbowała wyrwać sobie do tańca jakąś dziewczynę. Eliasowi to się udało i już po chwili „tańczył” z kimś, natomiast Bill pomimo paru chętnych dziewcząt do tańca, nie wybrał żadnej tylko skierował się do baru.
Wstał, żeby podejść do niego, kiedy za rękę złapała go jakaś dziewczyna i chcąc nie chcąc (a bardziej to drugie) zaczął z nią tańczyć. Jednak wzrok cały czas miał utkwiony w chudej sylwetce Billa i za nic go nie spuszczał. Dłońmi, co prawda wędrował po ciele tejże panny, ale nie patrzył na nią.


Dziewczyna po chwili zorientowała się, że jej partner do tańca nie jest nią zainteresowany i prychnęła ze złością zrzucając z siebie jego dłonie, poszła szukać kolejnego chętnego faceta.
Lukas natomiast odetchnął jakby z ulgą i skierował się w stronę baru, kiedy ktoś go znowu zatrzymał. Już chciał się odwrócić i obrzucić jakąś niecenzuralną obelgą tę osobę, kiedy spostrzegł, że jest to Elias trzymający za rękę jaką dziewczynę.
- Nie wrócę dzisiaj na noc do domu!- krzyknął głośno pokazując na partnerkę. Lukas uśmiechnął się i pokazał mu uniesiony kciuk, a potem znowu odwrócił się w stronę baru, jednak nie dostrzegł tam już Billa. Przeklął cicho i zaczął się rozglądać, jednak prócz oślepiających świateł i mnóstwa ludzi, nie było tam poszukiwanego przez niego chłopaka. Elias coś jeszcze do niego krzyczał, ale nic już nie rozumiał. Miał zamiar otworzyć usta, żeby mu odkrzyknąć, kiedy tamten wcisnął mu w rękę swoje kluczyki od samochodu i zniknął w czeluściach klubu.
Nagle ktoś mu się rzucił na plecy. Lukas krzyknął cicho i chciał tego kogoś z siebie zrzucić, kiedy dostrzegł znajomy tatuaż na lewej ręce.
- Wio koniku! Do domu, wio!- krzyczał pijany Bill, zaśmiewając się co chwilę. Lukas pokręcił z rozbawieniem głową i skierował się do wyjścia. Nie był jakoś specjalnie pijany, więc zdecydował się pojechać do ich wspólnego domu, żeby tam jakoś w miarę uspokoić rozweselonego Billa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz