sobota, 14 kwietnia 2012

3. Zapiski młodego, mądrego Billa Kaulitza...


Dzień nie pamiętam jaki, bowiem przez ostatnie kilka dni nic nie pisałem.



Możesz być na mnie obrażony... Choć nie, przecież jesteś tylko głupim, cholernym kawałkiem papieru, który nawet nie ma uczuć!

...

Dobra, zdecydowanie przesadzam, ale gdybyś był na moim miejscu...

Zacznę od początku.

Kolejnego wieczoru kiedy zachciało mi się coś w tobie napisać... W zasadzie nic nieznaczące zdania, ale żeby było, że jakoś żyję, no i w końcu obiecałem sobie, że codziennie będę tu streszczać swój dzień. Ale do rzeczy.

Więc leżałem sobie w swoim łóżku i myślałem, kiedy nagle do pokoju wpadło dwóch dużych typków (nie pamiętam ich imion) i siłą ściągnęli mnie na podłogę! Dobrze, że chociaż udało mi się ciebie ukryć, więc powinieneś być mi wdzięczny, ale pewnie nie podziękujesz znając twoje milczenie...

A gdy upadłem, to nawet nie dali mi szansy, żebym jakoś zdążył choć trochę zorientować się dlaczego leżałem na podłodze, tylko podciągnęli mnie do góry i wypchnęli z ciepłego domku (bo tak troszkę to ciepło tu jest (bo teraz znowu jestem w domku, tylko szkoda, że nie w tym rodzinnym) ) na dwór, gdzie było cholernie zimno!

Początkowo myślałem, że coś zbroiłem, nie wiem... Nie domyłem naczyń?!

Jak już zdążyłem złapać oddech, bo nieświadomie go wstrzymywałem, to się rozejrzałem i wiesz co? Oprócz mnie byli jeszcze inni, którzy tak jak ja dopiero tu dołączyli!

I nie żeby mnie to cieszyło... Nie, nie, nie!

Chociaż może troszeczkę, bo przynajmniej nie byłem sam, no ale... Ja ich nawet nie znam!

Ale nikogo ze starszych (znaczy dłużej tu przebywających), oprócz tych dwóch typków i generała Toma (uhh) nie było. Tak jak inni oczekiwałem wyjaśnień, których gdybym miał wybór, to wolałbym wrócić i przespać to straszne wydarzenie. A mianowicie...
Chcieli nam ogolić włosy!

I nie, nie chodzi mi o te włosy na dole i pod pachami, tylko o te na głowie!

Rozumiesz to?!

Chcieli mi ogolić moje piękne, cudowne włoski, o które tak bardzo dbałem!

I ogolili.

I nie, wcale się z tego nie cieszę, bo teraz mogą mnie nazywać (za przeproszeniem) łysą pałą.

Brak słów.

A wiesz kto zrobił mi tą przeokropną krzywdę?!

Tom!

Tak! Ten okrutny generał Tom!

Najpierw kazali nam się ustawić w szeregu, a potem po kolei obcinali każdemu włosy.

Ja stałem na końcu.

Pewnie ciekawi cię dlaczego nie uciekłem, otóż... Chyba strach przed tym ogoleniem mi głowy, był na tyle duży, że odebrał mi władzę w nogach, więc tylko stałem i czekałem na tę okrutną śmierć mych kochanych włosków.

Hańba!

Wypadło, że ogolić miał mnie Tom (teraz nie będzie „generał Tom” bo już go nie szanuję), i gdy tylko to zauważył, to zaczął się szczerzyć. Znaczy nie tak pełną gębą, ale wraz z zbliżaniem się do mnie, jego uśmiech (a raczej podły uśmieszek!) się powiększał.

Bo oni to tak robili, że pierwszego chłopaka golił pierwszy typek, drugiego drugi typek a trzeciego Tom, potem czwartego pierwszy typek itd.

A gdy Tom już dotarł do mnie, to kazał tamtym spadać. Miałem malutką nadzieję, że może mnie oszczędzi, ale nie...

Pociągnął mnie mocno za włosy tak mocno, że myślałem, że postanowił mi je wyrwać, ale też nie...

Zrobił coś, czego ani ja, ani ty, ani nikt inny (pewnie oprócz niego samego) by się tego nie spodziewał, a mianowicie...

(Tu by się przydały werble)

Pocałował mnie!
(Ba dum tss!)

Chociaż, w zasadzie nie można tego nazwać pocałunkiem, bo ja nawet tego nie oddawałem (na początku), a on normalnie jakąś wściekliznę chyba miał, bo brutalnie dobierał mi się do ust, no!

Sam nie wiem czemu jednak po chwili też zacząłem go całować... Może liczyłem, że zapomni, żeby pozbawić mnie moich kochanych włosków?

Tak, chyba tak...

Przez ten pocałunek się wtedy podnieciłem (do teraz nadal się tego wstydzę, bo gdyby nie to...).

Bo gdyby nie to, to nie zwróciłbym uwagi na to, że Tom także ma problem w spodniach i może nie wziąłby mnie wtedy na ręce, a ja nie całowałbym go przez cały czas, aż do dojścia do jego domku. I nie wypuściłby z ręki maszynki do golenia.

I tak. Dobrze rozumiesz. Trafiliśmy do łóżka.

Chciałbym cofnąć czas, bardzo...

Nie mam pojęcia czemu się na to zgodziłem.

Może gdyby ktoś inny był gejem (tak jak ja) i leciałby na Toma, to pewnie nie żałowałby tej decyzji.

Ale...

Wiesz... Ja byłem prawiczkiem. Naprawdę bardzo się starałem, żeby wytrzymać bez seksu, aż spotkam osobę, której się oddam z miłości i będę wiedział, że ona mnie także kocha.

A nie, że to będzie tylko jedno nocna przygoda, czyli: było nieźle a teraz spadaj.

Przynajmniej mi za to nie zapłacił.

Ale to naprawdę boli.

Stracić dziewictwo z kimś, kto ma cię za...

Właściwie nie mam pojęcia za kogo on mnie ma, ale przypuszczam, że za zabawkę. Bo jak wtedy razem skończyliśmy (domyśl się co) to wymknęło mu się coś takiego „Było nieźle zabawko...”.

I tyle.

I choć wcześniej byłem zamroczony wcześniejszymi doznaniami (mimo wszystko przyznam, że wtedy było cudownie), to na tę „zabawkę” otrzeźwiałem natychmiast. Dopiero wtedy dotarło do mnie co zrobiłem. Oddałem mu się jak zwykła dziwka.

Patrząc na to z perspektywy dnia dzisiejszego...

Żałuję.

Właściwie to nie wiem jak zostałem bez włosów, ale pewnie wyglądało to mniej więcej tak, ze zasnąłem w łóżku, a Tom potem jakimś cudem mnie ogolił, a ja głupi się nawet nie wyrwałem się wtedy ze snu, no i jak już skończył to zaniósł mnie do mojego domku.

A ni razu się nie obudziłem, dopiero rano, kiedy była ta piekielna rozgrzewka.

I nie wiem ile wtedy spałem, ale w każdym razie jak już się obudziłem, to okropnie, przeokropnie bolał mnie tyłek!

Zresztą powinienem był o tym pamiętać, mimo że Tom czymś tam mnie wtedy smarował, ale cóż...

Bieganie nie było przyjemne.

A szczególnie jak mi wtedy wiało po czaszce.

Dobra, po głowie.

Ale czułem jakbym mi powietrze penetrowało głowę.

Lukas zauważył, że coś mnie jakoś pobolewa, bo biegłem wolniej niż zwykle i jeszcze na każdym kroku się krzywiłem, ale na szczęście nie pytał.

Tyle, że ja nie mam włosów!

A to jest naprawdę okropne.

Naprawdę...

To tak jakby... Machać bezdomnemu chlebem przed nosem, ale nie pozwalając mu go nawet tknąć!

I teraz tylko jedna rzecz może mi powiewać.

A i tak zbyt często nie powiewa, bo nie ma nawet jak i po co...

Czuję się i jestem oburzony.



Serio minęło dużo dni od mojego ostatniego pisania. Dzisiaj na przykład...

Chyba postanowili nam zaufać.

Nam, czyli tym co wraz ze mną dołączyli do tego wojska.

Bo... Zdradzili taktykę wojska, która będzie stosowana przy najbliższej wojnie.

Która się niestety zapowiada.

A skoro tak, to serio ufają, bo przecież zawsze ktoś może uciec i wydać plany wojska.

Zawsze to mogę być ja.

Serio.

JA.

Nie żartuję.

Od kilku dni, jakimś cudem udaje mi się przemycać trochę jedzenia, co skutkowało niestety tym, że prawie cały czas chodziłem głodny, ale cóż.

Trzeba się było poświęcić, żeby mieć zapasy na podróż/ucieczkę.

Zdaję sobie sprawę, że jak tylko zauważą moje zniknięcie, to wszczną poszukiwania, a jak mnie złapią, to... Uh, nie byłby dobrze.

Ale... W sumie dobrze, że Tom robił te wykłady o obmyślaniu taktyk itd. Bo dzięki temu zaplanowałem sobie dokładnie ucieczkę.

Tylko szkoda, że nie znam za bardzo tutejszego terenu, więc nie mając zbytniego wyboru zdecydowałem się uciec przez las, w którym codziennie biegamy.

Ucieknę jakoś tak po tej rozgrzewce. Jak skończymy biegać, to przyjdę do tego domku po raz ostatni, żeby się umyć z brudu i potu, a potem udam, że idę na spacer, no i wtedy ucieknę.

Tylko, żeby Lukas mnie nie śledził.

Albo co gorsza, Tom.

Wtedy ładnie mówiąc, miałbym przechlapane.

Ale mimo wszystko ciebie zabieram ze sobą.

Może jak uda mi się przeżyć, to w później starości będę sobie wspominał jak żyłem, kogo nienawidziłem...

Więc, na dzisiaj koniec.



PS Sorki za tą obrazę na początku, musiałem się na czymś wyżyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz